Pani komarzyca nie była że urodna
Ani elegancka ni miła czy też modna,
Mimo wszystko sądziła, że jest najpiękniejsza
I ze wszystkich na świecie również najmądrzejsza.
To tych oraz tamtych bez przerwy poniżała.
I ciągle się bezwstydnie, dumnie wywyższała.
Kłamała w żywe oczy i bez zająknienia.
Nie umiała docenić przenigdy milczenia.
Gdzie stanęła, bzyczała i to bez ustanku,
I nieważne czy w nocy, czy też o poranku,
Przeganiając hałasem snu spokojną ciszę…
Nawet teraz się zdaje, że ją dobrze słyszę…
Wszystkim wokół robiła niemało przykrości,
Słynąc wszędzie z wrodzonej, podłej złośliwości.
To tamtego ukłuła, tego obraziła,
To opluła, wyzwiskiem w gniewie obrzuciła.
Pyszna, wredna, okropna i okrutna była.
Wszystkich krytykowała, a siebie chwaliła.
Mieli już dość serdecznie pani komarzycy -
Największej wśród złośliwych bezwzględnej złośnicy,
Która to nie szczędziła przykrości nikomu,
Więc jej nie zapraszali na spacer, do domu,
Na spotkania w teatrze, w restauracji, w kinie,
Mając ciągle nadzieję, że w tej to przyczynie
Jest metoda na podłość pani komarzycy,
Co wszystkim dokuczając, uciążliwie bzyczy,
Lecz… niestety metoda ta się nie sprawdziła.
Komarzyca niczego się nie nauczyła
I jak kiedyś bezwzględnie wszystkim dokuczała,
Tak i dzisiaj wychodzi z niej złośliwość cała.
Ciągle kąsa i bzyczy, bzyczy oraz kąsa.
Jej podłości nie widać w zachowaniu końca.
To dlatego unikasz pani komarzycy,
Która lata nad uchem, dokuczliwie bzyczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz