wtorek, 4 października 2022

WE MGLE

Świat się ukrył w tumanach siwej mgły skłębionej.

Nad nim niebo się czernią rozlewa drzemiącą.

Wtapiam się w chmurę dymu pary napuszonej

Pastelowych szarości nicią się plączącą


I nic nie ma dokoła prócz puchu oparów,

Co obłokiem osiada na ziemi zroszonej.

Ledwo widzę nad sobą kontury konarów

Drzew korony w ów siność puszystą wgryzionej.


Pod butami się iskrzą politurą deszczu

Liście, które butwieją na szklanym chodniku.

W tle się sączy jak krople nikły odgłos szeptu

Łysiejących gałęzi szumiących bez liku,


A nade mną jak ostrzem szpiczastej stalówki

Światło latarń się szpilką wbija w mgły poduszkę.

Siwa przestrzeń jak ścianka wapienna wydmuszki

Skraca oczom wędrowca postrzępioną dróżkę.


Idę zatem wolniutko, wręcz stopa za stopą,

By nie zderzyć się czasem z tym, co za woalem.

Przysłuchuję się bacznie, co też dźwięki głoszą,

Choć nie słychać nikogo i niczego wcale.


Rozłożyłam ramiona – w końcu jestem sama -

I kadłubem mych dłoni przecinam fal pianę.

Wokół ciała się piętrzy ów mydlana piana,

A ja płynę, nurkuję nim na brzegu stanę.


Macham czasem rękoma niczym ptak skrzydłami.

Mam wrażenie, że wzbijam się przez wodę wyżej

Niczym igła, co zszywa obłok z obłokami…

Wpadam w głębię koloru, co siwieje siwiej.


Pochłonęła świat szarość sztywnych, śnieżnych białek

Rózgą ciepłej wilgoci ubijanych w misie.

Jeszcze nawet do wschodu nie dotarł zegarek,

Kiedy się rozpłynęłam w ów zamglonym świcie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz