niedziela, 16 października 2022

TRUNEK ZWANY ŻYCIEM

Tylko jeden kieliszek, ażeby zapomnieć,

By utopić ustami wszystkie ciężkie słowa,

Których chciałabym nawet przenigdy nie wspomnieć,

A od których pęcznieje obolała głowa.


Jeszcze jeden kieliszek na łez osuszenie,

Później drugi i trzeci… i takich tysiące.

Zanurzone mam wargi, więc chronię milczenie.

W monologu zaś wrzeszczą myśli wręcz płonące.


Idę, żegnam więc wszystkich dłoni uniesieniem.

Nie odwracam się nawet w stronę opuszczanych.

Trudno jest zapanować nad nóg roztańczeniem,

Gdy się jest w nieważkości stóp Ziemi wyrwanych.


Na krawężnik opadam w pozycji siedzącej.

Patrzę w miasto iskrzące niczym toń jeziora,

Którą gaszą pragnienie latarnie świecące

I neonów bezsennych liczba całkiem spora.


Wokół nie ma nikogo, więc pod nosem szepczę.

Głos powoli w melodię zaklinam cichutką.

Wiatr mnie bryzą jak wodą pieszczotliwie łechce.

Płynę w przestrzeń… kołyszę się w przestworzach łódką.


Śpiew mój niesie się w niebo dość rubasznym echem.

Obojętnym się staje każdy oraz wszystko.

Pieszy drży z przerażenia, mija mnie z pospiechem,

Za plecami nazywa mój występek brzydko,


Chociaż nie wie, że dławi mnie żal kością w gardle,

Że przytłacza mnie zgoła ciasna rzeczywistość.

Zapragnęłam wolności, wyrwania się nagle

Z tego, z czym mi się zmierzyć, lecz w porażce, przyszło.


Nikt nie podał odtrutki ani znieczulenia,

Więc znalazłam, co miałam po prostu pod ręką

I… upiłam się – chyba! - bez ograniczenia,

By się jakoś dogadać z codzienną udręką,


Ale nic nie pomogło, więc siedzę na trawie,

Wyśpiewuję liryczne skargi, zażalenia

I przyglądam… przyglądam się wciąż mojej sprawie,

Upijając z butelki cierpki smak istnienia.


Jutro też się upiję mym życiem na nowo,

Będę chwiać się i łapać resztki równowagi.

Jutro balu zostanę wybrana królową

Obok króla, co zawsze występuje nagi.


Taki los już człowieka, że gdy rano wstaje,

Mimowolnie się spija do nieprzytomności,

Ledwo siebie w swych czynach i słowach poznaje,

I ratuje myślami resztki swej godności,


Bo codzienność jest trunkiem przeróżnej jakości.

Z różnym skutkiem się człowiek na łóżko gramoli.

Rano wstaje i spada jakby z wysokości -

Całe ciało go, dusza nieprzeciętnie boli.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz