Ciągną się wagonami sprawy i zmartwienia.
Turkot myśli to wszystko ciągnie w przyszłość torem.
W głowie krzyk i debata, mimo ust milczenia.
Życie toczy się ciągle duszy – ciała sporem,
A codzienność przemija jak pejzaż żegnany,
Nawlekany na szyny przyziemnej wędrówki
I wbrew woli gdzieś w tyle z żalem porzucany
Niczym zdjęcia w postaci wysłanej pocztówki.
W pędzie ślad się osadza wątłego zapachu
Na rozlanych wzdłuż szlaku trawach i paprociach,
Na drobinkach popiołu lub złotego piachu,
Wyrzucanych po drodze zapiskach, starociach…
Tylko pośpiech się liczy oraz punktualność.
Nie na wszystkich się stacjach zatrzymuje pociąg.
Rozkład jazdy – jedyna doli wszak lojalność -
Rozmieszcza ludzi jak liczby w określony ciąg
Bez wzruszenia i choćby cienia sentymentów,
A z rutyną, dbałością powielanych godzin,
Choć niekiedy w zadumie, w chaosie zamętu,
Zawsze z miną mówiącą: „Co mnie to obchodzi?!”
Tak gdzieś giną w podróży osoby nam bliskie -
Po nich miejsce zajmuje ktoś zgoła nam obcy.
My w bagażach dźwigamy zaś wspomnienia wszystkie…
Odjeżdżamy, rzucając spojrzeniem jak z procy
Na perony, to z których ruszamy w nieznane
I na których nam przyszło znowu z kimś się rozstać.
Jeszcze nie jest konkretnie z góry powiedziane:
Gdzie i kiedy nam przyjdzie na stacji już zostać?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz