środa, 12 października 2022

ŁUKASZEK I PTASZEK

Ostrzegała mamusia młodego Łukaszka,

By nie zrzucał myślenia o życiu na ptaszka,

Lecz niesforny, niewierny poradom Łukaszek

Robił wszystko, co żądał ów wspomniany ptaszek,

Który tak go omotał i tak go omamił,

Że ten każdą dziewczynę za intelekt ganił,

A wybierał jedynie krągłe, malowane,

Biżuterią jak sroki drogo obwieszane,

Aż się w końcu zakochał rozwiązły Łukaszek

W tej, co wybrał mu z kobiet dość swawolny ptaszek.

Piękna była, prześliczna, niemal idealna,

Symetryczna, nad podziw wręcz proporcjonalna.

Miała na czym przycupnąć oraz czym oddychać,

Więc mógł do niej Łukaszek dniem i nocą wzdychać.

Miała włosy jedwabne i długie do pasa,

Usta duże, soczyste jak w pętach kiełbasa,

Oczy niczym szmaragdy z rzęsami jak pióra,

Palce zaś przedłużone migdałem pazura,

Co na który lakiery rozmaite kładła…

Jedną wadę zaś miała – mlaskała, gdy jadła,

A poza tym ikona i wzór kobiecości.

Nie mógł mieć Łukasz szczęścia większego w miłości.

Postanowił się zatem oświadczyć dziewczynie

Nim uroda jej zgaśnie i z wiekiem przeminie.

Nie dbał o to, że głupia i pusta jak balon.

Ważne, iż ją koledzy za krągłości chwalą.

Lubił bowiem Łukaszek, gdy mu zazdrościli

I na widok wybranki jak psy się ślinili.

Oj, martwiła się matka o małżeństwo syna.

Nie to ważne, co kryje kołdra czy pierzyna,

A co w głowie i w sercu ma twa przyszła żona,

Bo gdy spadnie uroda jak z okna zasłona,

Obyś się nie wystraszył, żeś przyjął do łóżka

Babę pustą okropnie jak zbuk lub wydmuszka”.

Łukasz jednak mamusi w ogóle nie słucha,

Więc paruje mu mądrość wkładana do ucha.

Wziął w pośpiechu ślub, huczne wyprawił wesele.

W noc poślubną jak w ogień zaś wskoczył w pościele

I się kocha, i kocha w szale namiętności

Opleciony rękoma, nogami piękności,

A nad ranem?… go warkot przebudził zuchwały.

Patrzy!… Muchy się z dworu do łóżka zleciały

Za odorem niemiłym jakoby padliny,

Który wił się oparem z ust śpiącej dziewczyny.

Machnął ręką, by muchy przegonić z ust żony…

Krzyknął! Wrzasnął! Spadł z łóżka mocno przerażony.

Kto to? - myśli. – Na Boga! Co za topielica?!”

Obok leży kobieta, która nie zachwyca,

A na blacie w pokoju jejże toaletki

Rozrzucone są rzęsy, kremy, pędzle, kredki,

Włosy powypinane z owłosienia głowy,

Puder, fluid i cienie – odlew betonowy,

Spod którego wypełzła jakaś straszna zmora

Nie do żony podobna, ale do potwora.

W życiu bowiem odwrotnie niżli w baśni bywa.

Oto prawda jest szczera, bezwstydnie prawdziwa:

W bajce książę całuje żabę, ma księżniczkę,

Bo się w piękną niewiastę zmienia to, co brzydkie -

W życiu ślicznotce miłość wyznaje do ucha,

A po nocy poślubnej… śliczność to ropucha.

Warto zatem, nie idąc śladami Łukaszka,

Trzymać mocno na wodzy niegrzecznego ptaszka.

Dzisiaj nie ma wszak kobiet brzydkich, są zadbane:

Eleganckie lub grubo szpachlą pudrowane.

Warto zatem kierować się wdziękiem mądrości,

By powietrze nie uszło z kobiecych krągłości,

Narażając małżonka na stres i koszmary

U boku, nie piękności!, lecz upiornej mary.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz