Psychologia
się stała dziś modnym przedmiotem.
Każdy
pragnie się zmierzyć z niełatwym kłopotem
Za
godziwą, wysoką, godzinną wypłatę,
Aby
ręce mieć czyste i chodzić z krawatem -
Stąd
się wziął więc urodzaj wielu samozwańców,
Którzy
chodzić nie chcieli w społecznym kagańcu,
I
choć żadnej smykałki do tego nie mieli
Studia
w
tym to kierunku
z sukcesem podjęli,
Bowiem
pamięć pojemna, dobrze wyćwiczona
Była
do połykania teorii stworzona,
Choć
zdradzała się nieraz własną ułomnością,
Kiedy
wiedza nie była poparta mądrością -
Do
zawodu niezbędnym przecież powołaniem
I
teorii w praktyce trafnym pojmowaniem.
Namnożyło
się zatem w świecie psychologów,
Nawet
nie znawców głębi, a zwykłych nierobów,
Co
tytuły naukowe sobie zaskarbili
Choć
w praktyce nijacy i podrzędni byli.
Tu
gabinet doktora, tam pokój magistra.
Powierzchowne
staranie o niemałych zyskach.
By
wyprzedzić na rynku sporą konkurencję,
Utworzyło
się nowe, medialne zajęcie
I
na wizji czy fonii „mądrości” sypali
Ci
to, którzy we własnym uwielbieniu trwali,
I
dla czystych korzyści, i autorytetu
Wyciągali
pomysły jak nici z beretu,
Prześcigając
się w coraz to gorszych poradach,
Z
których żadna do życia słusznie się nie nada.
Szły
za nimi więc matki, ruszyli ojcowie,
Bowiem
mieli z pociechą kłopoty na głowie.
Stosowali
jak mogli
z listy pouczenia,
Patrząc
jak się codzienność na lukrową zmienia.
Wypłacali
pieniądze dziecku za czynności,
Które
każde z rodziców robi z uprzejmości,
Lecz
nie synek i córcia, gdyż oswobodzeni
Za
banalne usługi byli nagrodzeni
Jak
nakazał w programie TV śniadaniowej
Pan
psycholog o sławie międzynarodowej,
Mówiąc,
że się dzieciakom należy wypłata
Za
to, że ze śmieciami albo z miotłą lata
Po
pokoju, gdzie mieszka, korzysta z luksusu,
Bo
nie wolno na dziecko nakładać przymusu.
Taki
model dzisiejszy… chyba wychowania
Nową
twarz znieczulicy w relacjach odsłania:
Kiedy
rodzic z pragnienia na łożu umiera,
Większym
jest zagrożeniem niż nawet cholera
Syn
lub córcia, co szklanki ci wody nie poda,
Bo
wypomni, że płacić za wszystko jest moda.
Zatem
jeśli nie wyjmiesz z portfela banknotu,
Toś
narobił se Bracie nie lada kłopotu -
Trzeba
będzie Ci konać na łożu z pragnienia,
Gdyż
bez kasy już nie masz nic do powiedzenia.
W
taki oto sposób powstają pasożyty,
A
z nich każdy na forsę zda się niewyżyty.
Starych
zdepczą pociechy w wyścigu po kasę,
Z
gęby ojcu wyciągną i chleb, i kiełbasę,
Matkę
w
pracy zaorzą lenie nad leniami
Jeśli
im nie zaświeci forsą przed oczami.
Takie
oto dziś robi wielkie spustoszenie
Samozwańczych
fachowców dzikie obrodzenie.
Jednym
tego rodzaju pseudo-specjalistą,
Któremu
to
na
widok zysków oczy błyszczą,
Był
Ignacy od Steni – wspaniałej kobiety,
Co
serce miała złote, lecz talent (niestety)
Żaden
się w tej niewieście niczym nie wykazał,
Więc
robiła dla syna, co też los jej kazał,
Dzięki
temu pieniędzy miała ponad miarę
I
nawyki w rodzinie tradycyjnie stare -
Korzystała
zachłannie z wszelkich znajomości,
By
Ignaś mógł być ważny, choć nie miał zdolności.
Wkuwał
zatem nocami, dniami książek krocie,
Bo
i on miał ambicję, aby chodzić w złocie.
Dzięki
pieniądzom mamy skończył psychologię,
Po
której to uprawiał czystą demagogię,
Znając
tylko teorię, nie sedno człowieka.
Słowem:
Ignaś był trąba, życiowa kaleka.
Swych
pacjentów odurzał wiedzą z książek wziętą
I
uważał przekornie, że ma rację świętą.
Z
tego też to powodu wpędzał więc w kompleksy
Wszystkich
swych podopiecznych, i to nie dla hecy,
Zdrowiem
ducha się bawiąc jemu ufających
I
w poradach ratunku hojnie szukających.
Nikt
zaś nie wziął pod lupę faktu znaczącego,
Że
nie mędrzec, a dupek byłże z Ignacego,
Który
to z racji pychy parł niczym buldożer,
Więc
pod jego opieką było tylko gorzej.
Umierali
hurtowo ludzie z jego grona.
Każdy
w lęku i strachu od depresji kona.
Jedno
wyszło mistrzowsko w zawodowej pracy
I
ów czyn się haniebnie w słupkach pracy znaczy:
Ludzi
chorych ubywa – rosną statystyki,
Bo
lud leci jakoby zerwane guziki
I
po każdej terapii u Ignasia właśnie
(taki
to jest psycholog, niech go piorun trzaśnie!)
Człowiek
tak się nasłucha i tak umorduje,
Że
się na samobójstwo migiem decyduje.
Ignaś
ludziom odbiera nadzieję na lepsze.
Siedzi,
wcale nie słucha i teorie szepcze.
Po
rozmowach z Ignasiem świat się krwią zalewa.
Zatem
pacjent uznaje, że się zabić trzeba.
Kiedy
wreszcie do głosu dojdzie powołanie,
A
nie tylko apetyt na drogie ubranie?!
Większość
sobie profesję wybiera jak talon.
Stąd
jest dziś specjalista, co pusty jak balon.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl