czwartek, 21 lipca 2022

AMBROZJA

Każdy poranek jak błogosławieństwo -

Początek życia, które się zbudziło

Oraz z nadziei pochodzące męstwo,

By odbudować, co się w gruz zmieniło.


Codzienność wkrada się nieśmiało w progi,

Zza horyzontu jak z tarczy zegara

Wysuwa gołe w złotej skórze nogi,

Machając nimi nad taflą, co szara


Pomost podmywa rozrzedzaną nocą,

O brzeg uderza pluskiem sennej wody

Jakoby żebrząc nie wiadomo o co…

Czyżby o prawo do większej swobody?


Coraz się bardziej od świata oddala

Pora ciemności zdobiona księżycem.

Jasność od wschodu światłem się rozpala

I na niebiosach króluje swym licem.


Rześkość powietrza na wskroś mnie przeszywa.

Porami skóry wiatr przesiewa ciało.

Czuję, że jestem bezwstydnie szczęśliwa,

Chociaż dla wielu to jeszcze za mało.


Podnoszę głowę, twarz w obłoki wsuwam,

Czując na skroniach dotyk nieboskłonu

I mam wrażenie, że jak orzeł fruwam,

Krążąc pieszczona wokół swego domu.


Nie potrzebuję podróży w nieznane,

W punkty napiętych na glob południków.

Takie momenty rankiem doświadczane

Rozkoszą doznań są różnych bez liku.


To mnie umacnia i to mnie uskrzydla,

Ambrozją bywa dla duszy i ciała.

Nie są mi straszne przygnębienia sidła.

W napoju bogów zanurzam się cała.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz