środa, 6 lipca 2022

KOCHANIE...

mojemu Synkowi

Przekroczyłeś już dzisiaj próg lat osiemnastu,

A zaledwie, co wczoraj byłeś jeszcze dzieckiem.

Ja wyrazić nie umiem słowami toastu

Jakim byłeś i jesteś dla mnie wielkim szczęściem.


Mam nadzieję, że będziesz wspominał dzieciństwo

Jako czas, do którego wraca się z radością,

Mimo że Ci się z bólem zmierzyć w życiu przyszło…

Ufam, iż to cierpienie słodziłam miłością.


Byłeś i jesteś dla mnie Skarbem najcenniejszym -

Tego nawet opisać matka nie jest w stanie.

Każdy dzień dzięki Tobie był dniem najpiękniejszym.

Jesteś sensem mnie samej, moje Ty Kochanie.


Gdy piątego Cię lipca poród mi przedstawił,

Łzy spłynęły z mych oczu ogromnym wzruszeniem.

Jestem wdzięczna, żeś w moim życiu się pojawił.

Tyś jest moją nadzieją, miłością, istnieniem.


Każdy dźwięk ust, co do mnie „mamo” się zwracały,

Wynagradzał zmartwienia, nieprzespane noce.

Byłeś wielki od zawsze, chociaż jeszcze mały,

Bo dawałeś mi szczęścia niezmierzone krocie.


Pierwszy krok Twój pamiętam, śmiech na całe gardło.

Do tej pory mam również Twój pierwszy rysunek.

Ciepło duszy się Twojej w moją duszę wdarło

Jak cukierka od Ciebie pierwszy poczęstunek.



Pierwszy dzień czy w przedszkolu, czy w szkole pamiętam.

Pierwsze kwiaty od Ciebie do piersi przytulam.

Do tej pory przeżywam pierwsze z Tobą święta

I nad wszystkim, co Tobą, się, Synku, rozczulam.


Kiedy spałeś, patrzyłam na Ciebie, Kochany...

Całowałam Twe włosy, uszy oraz rączki,

Odganiałam od Ciebie, Najdroższy, koszmary

Lub zwalczałam złośliwość bólu czy gorączki.


Byłam pewna, że uda się Ciebie obronić

Przed podłością tych, którzy mają wredne serca,

I że zdołam Cię sobą, Syneczku, osłonić,

Stając na linii frontu wojowniczo pierwsza…


Żal do siebie mam wielki, bo nieraz zawiodłam,

A tak chciałam byś spijał dzieciństwa radości,

Bo w obawie o Ciebie nie byłam rozsądna

Pod ciężarem matczynej opieki i troski.


Wybacz, że Cię niekiedy swym lękiem karmiłam…

Tak Cię chciałam przez ogień przenieść w swych ramionach.

Nie najlepszą ja matką, Skarbie, pewnie byłam

I dlatego w swym smutku bywam pogrążona.


Wynagrodzić bym chciała Ci wszystkie potknięcia,

Wycałować Twej duszy wszelkie poranienia,

Obdarować Cię, Synku, przyjemnością szczęścia,

Wziąć na siebie Twe przykre i gorzkie wspomnienia.


Jeśli coś źle zrobiłeś, pewnie z mojej winy.

Nieudolność zawadza w nauce rodzicielstwa.

Kocham Cię!, bardzo kocham bez jakiejś przyczyny

Na krawędzi mej duszy pięknego szaleństwa.


Leć! Ptaszyno, w obłoki własnych możliwości.

Niech Cię Pan Bóg od złego w Twojej drodze strzeże,

Niechaj Ci błogosławi w zdrowiu i w miłości!

Nie zrażaj się upadkiem, bo ja w Ciebie wierzę.


Leć, Ptaszyno, na skrzydłach wrodzonych talentów

Z wiatrem szczerych przyjaciół, z nadzieją na jutro!

Leć w tanecznej radości skocznych piruetów

Nawet wtedy, gdy będzie Ci... niekiedy smutno!


I pamiętaj, gdy przyjdzie dzień nie do zniesienia,

Drzwi na oścież otwarte cierpliwie czekają,

A ja w progu trwać będę z darem pocieszenia,

Z ramionami, co z futryn w ścieżkę wyrastają.


Będę zawsze przy Tobie, nawet!, gdy odejdę.

Nie zniechęcisz mnie nigdy do bycia Ci wierną.

Gołą stopą po gwoździach oraz żarze przejdę,

Bo dla matki być matką to nie wszystko jedno.


Będę zawsze powtarzać, że kocham Cię bardziej

Od tego, że mnie kochasz najmocniej na świecie

Niż ja, co Ciebie kocham, Syneczku, najbardziej -

Lecz o tym, mój Najdroższy Skarbie, wiesz już przecież.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




2 komentarze:

  1. Pani Izuniu.Wiele matek tak czuje i tak kocha swoje dzieci.Szkoda ,że nie potrafimy naszej miłości ubrać w takie słowa,choć to nie umniejsza naszego uczucia.Przepiękny ten wiersz.Honorata

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie dziękuję, Pani Honorato :)

    OdpowiedzUsuń