Wczesnym rankiem – tuż przed słońcem,
Gdy powietrze niegorące,
Lecz skropione chłodną rosą,
Co uroku daje włosom,
Które mgłą są rozczesane,
Idą dzieci, choć zaspane,
Z garnuszkami blaszanymi,
Pończochami związanymi
Wokół pasa nad biodrami.
Idą dzieci z łubiankami!
A tuż obok mkną dorośli,
Którzy, zda się, nie wyrośli
Z psot, humoru i swobody -
Ciało rosłe, a duch młody.
Wujek Bolek głośno śpiewa,
Dziatwę żartem i zagrzewa,
By się szybko nie zraziła
I do pracy zachęciła.
Obok Mania, wiecznie chora,
Do wysiłku nie jest skora.
Uczulenie ma na grzybnię.
Narzekanie czy jej zbrzydnie?!
Słychać butów z ogumieniem
Ciężkich kroków jęk, westchnienie.
Ślizga trawa się pod stopą.
Pajęczyny twarz łaskoczą,
Gdy się wchodzi w lasu progi,
Gdzie króluje spokój błogi,
Pachnie runo i żywica,
Pni skrzypienie wręcz zachwyca,
Kiedy wiatrem kołysane
Niebem są oplatywane.
Nagle cisza się rozciąga
I milczenia tylko żąda…
Pochyliła się drużyna
I jagody rwać zaczyna,
Wydłubując paluszkami
Splątanymi z gałązkami
Owoc drobny, granatowy,
Co pod liśćmi chyli głowy.
Wokół szum leci strumieniem.
Echo płynie ptasim pieniem.
Sosny, świerki się huśtają
Jak niesione morzu falą,
A pomiędzy brzozy, dęby,
Co szeleszczą zawsze, wszędy,
I topole oraz klony
Zdają tworzyć się zasłony.
A na ziemi pnie spróchniałe
W futerałach mchu wspaniałe
Leżą jak rozleniwione,
Korzeniami nastroszone.
Posypały się z łoskotem,
Wypełniając całe kosze,
Jagód granatowa kupka
Z blaszanego w pasie kubka.
Już się dzieci strasznie nudzą.
Obijają się, marudzą.
Puste w pasie są zbieraki,
Choć przed nimi puste krzaki,
Bo jagoda w soczek tłusta
Ginie nagle w głodnych ustach.
Wujek Bolek znów żartuje
I rozbawić tak próbuje
Dzieci, co są już znużone,
Leśną ciszą umęczone,
Lecz dzieciaków to nie cieszy -
Każdy się do domu spieszy.
Wtem z paproci się wynurza
Z wielkim hukiem niczym burza
Ciotka, która się odsłania
Po godzinach pracowania
I narzeka na stan zdrowia,
Bo ją boli krzyż i głowa.
Już dzieciaki podchwyciły
I się ciotki uczepiły,
Idąc lasem i łąkami,
Ścieżynami i polami
W stronę domu swojej babci,
Aby poczuć komfort kapci.
Ale rankiem tuż przed świtem
Te dzieciaki niewyżyte
Pójdą znowu na jagody
Bez znaczenia dla wygody,
Bowiem z pracą oswojone,
Przez dorosłych docenione
Czują w sobie zapał duży,
Więc i czas się im nie dłuży.
Nim się nawet zorientują
Już do snu się wyszykują
I rozsiądą się w piżamach,
By im kubki dała mama
Z jagodami we śmietanie -
Zasłużyły dzielnie na nie.
Jutro może pierogami,
Które pachną jagodami,
Babcia wnuki poczęstuje.
Ten korzysta, kto pracuje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz