wtorek, 31 maja 2022

UROKI PORANKA

Co dalej po otwarciu oczu przebudzonych,

Które pierwsze ujrzały wschodu objawienie?

Płynę po przestrzeni wzrokiem źrenic stęsknionych,

Patrzących jak wygasa znów senne marzenie.


Niebo również się zdaje być niepocieszone,

Bo ponurym woalem zasłania oblicze.

Szaro-białe obłoki ciągną w każdą stronę

To wzruszenie nostalgii przecudnie dziewicze.


Drzewa strzępią chodniki drabiniastym cieniem

Zawieszone w bezruchu koroną nad ziemią.

Stygną liście w gałęziach przedziwnym milczeniem

Niczym tarcza wypięta naprzeciw promieniom.


Nawet kwiaty się w trawie skuliły od zimna.

Widać, że im niespieszno wychodzić z pościeli.

Cała wokół planeta wydaje się inna.

Słońce na nią jasnością nieśmiało się ścieli.


Pustka razi samotnią, co się rozgościła.

Nikt pod blokiem krokami nie przegonił ciszy.

Partytura się życia nagle zawiesiła...

Nie odtwarza odgłosów nawet polnej myszy…


W moje okna cierpliwie zagląda natchnienie,

Podsuwając mi pióro, które w dłoni trzyma.

Z wiekiem widzę, że traci bujne upierzenie -

Wersów za to z dniem każdym obficie przybywa.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




poniedziałek, 30 maja 2022

CZEKAM

Odeszłaś, zostawiając zapach swój w pościeli,

Ślad szminki na kubku, niedopitą kawę.

To przykre – nim dzień się zapowiedział w bieli

Zdałem sobie właśnie przypadkowo sprawę,

Że wraz z tobą odeszła jakaś cząstka mnie,

Niby nic szczególnego, bo to niewiele,

Lecz gdy jesteś, to żyję jakoby we śnie,

Kiedy znikasz, smutny nagle matowieję.


    Nie oddalam się jednak bezmyślnie od domu.

    W progu czekam, aż zjawisz się z torebką w ręku.

    Nie pozwalam o tobie nic mówić nikomu.

    Żyję, że cię wypłoszą szeptem rozmów, w lęku.

    Wazonami, co kwitną, ozdobiłem kąty,

    Rozsunąłem firanki, otworzyłem okna.

    Czekam, chociaż już zegar wybija rok piąty…

    Już niebawem znów jesień będzie w liściach mokła…


Widzę włosy twe w blasku słońca o wschodzie

Rozrzucone falą na poduszce obok,

Chociaż wiem, że jesteś gdzieś daleko w drodze

Ulotna jak wiatrem gnany w podróż obłok.

Nie pozwolę ci zniknąć – zatrzymam wszystko,

Co się z tobą kojarzy, tobą oddycha.

Dzięki drobnym rzeczom jesteś przy mnie blisko…

Jakoś dzień bez ciebie w jutro się przepycha.


    Nie oddalam się nadal bezmyślnie od domu.

    W progu czekam, aż zjawisz się z torebką w ręku.

    Nie pozwalam o tobie nic mówić nikomu.

    Żyję, że cię wypłoszą szeptem rozmów, w lęku.

    Wazony, co kwitną, ustawiłem w kąt pusty,

    Rozsunąłem firanki, otworzyłem okna.

    Czekam, chociaż już zegar wybija rok ósmy...

    I niebawem znów jesień będzie w liściach mokła…


Trzask gałęzi w kominku jak twoje kroki,

Co płoszyły ciszę skrzypieniem podłogi.

Na piersi swej czuję ciągle twoje loki

I jestem szczęśliwy, zapadam w sen błogi,

A gdy rankiem się budzę, robię ci kawę,

Chociaż wiem, że nawet nie sięgniesz po kubek.

Życie bez ciebie jest jak płótno dziurawe -

Nieprzydatne, ale mimo to je lubię.


    Nie oddalam się nigdy bezmyślnie od domu.

    W progu czekam, aż zjawisz się z torebką w dłoni.

    Chociaż żyję świadomie, ale po kryjomu

    Z myślą, że już nie wrócisz, na mej siwej skroni.

    Wazonami, co kwitną, ozdobiłem kąty,

    Rozsunąłem firanki, otworzyłem okna.

    Czekam, a zegar szydzi, bo to rok dziesiąty,

    W którym to gości jesień w mych progach samotna.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl


POMIĘDZY

Pomiędzy niebem a ziemią się unoszę,

Nierzadko zostawiając buty na chodniku

I obok rozrzucone jakieś marne grosze,

Co umknęły dziurą z mego portfeliku.


Zastygam tam na chwilę,... a może dłużej

Trampoliną refleksji w górę podrzucana.

Patrzę na oceany jakby na kałuże.

Mogłabym tak zostać pomiędzy do rana.


Nie mam przywiązania do życia na ziemi -

Beze mnie świat się przecież wcale nie zawali,

Niewiele się też zdarzy czy na gorsze zmieni.

Tyleśmy dobrego głupio zmarnowali,


Więc wniosek się jeden nasuwa mej głowie -

Nic tu po mnie, bo kimże jestem wyjątkowym?!

Może ktoś mnie wspomni i miłego coś powie?

Idę prosto krokiem niemal stumilowym


I zaglądam pomiędzy niebo a ziemię

Z rozrzewnieniem, którego sama nie rozumiem.

Moje myśli jak włosy pną się na promienie.

Bez marzeń na co dzień być sobą nie umiem.


Chodzę zatem pomiędzy ze skronią w chmurach

Oderwana od ciała jak żagiel od masztu.

Trzyma mnie tylko zmysłów mizerna struktura,

Co nićmi się strzępi pod naporem wiatru.


Targa mną natchnienie i jak ogień trawi -

Jestem wówczas pomiędzy niebem oraz ziemią.

Dusza moja się w stanie nieważkości pławi,

Ciało zaś się staje pokrewne kamieniom.


Rozdarta więc pomiędzy w obłędzie życia

Nie mam miejsca na ziemi, ale również w niebie.

Jestem bezczelnie szczera – z niczym do ukrycia,

Zatem w prostych wersach zapisuję siebie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




środa, 25 maja 2022

SKĄD SIĘ DESZCZ BIERZE I POWIETRZE ŚWIEŻE

Pani Ziemia, gdy oddycha,

Kiedy poci się i kicha,

To paruje kropelkami,

Co unoszą się gazami

Pod kopułę tafli nieba,

Skąd słoneczko nas rozgrzewa.

Zatem lecą cząstki wody

W górę nurtem że swobody,

Odklejane od roślinek

I od piachu to drobinek,

Od mórz, jezior i zalewów,

Od podmokłych gruntów, brzegów,

Rzek i stawów, oceanów,

Kłębiąc w kształcie się turbanów,

Co się wznoszą oparami,

Rozciągają również mgłami

Nad trawami, mokradłami,

Chodnikami czy drogami

I jakoby dymu kłęby,

Które płyną w niebo wszędy,

Zatrzymują się pod słońcem,

Gdzie powietrze to gorące

Schładza się od wodnej pary,

Klejąc z kropel tuman szary

Nazywany przez nas chmurą,

Co to minę ma ponurą.

Dzięki temu nad głowami

Ów chmur mnóstwo posiadamy,

A z nich każda zgoła inna

I choć wielka, bardzo zwinna.

Od rodzaju chmur zależy -

Tu w tej kwestii bądźmy szczerzy -

Jaki deszcz z nieba nam spadnie

I pogodzie słońce skradnie,

Bowiem chmura się pompuje,

Krople wody tak hoduje

Na dorodne oraz duże...

Pęka wówczas balon w chmurze!

I na ziemię leci woda,

A wraz z wodą i ochłoda,

Co rozpyla się na wietrze,

Czyniąc świeże nam powietrze.

Z cienkiej warstwy szarych chmurek,

Co jak płaszcz z puchowych piórek

Całe niebo nam zasłania,

Mały deszczyk się wyłania.

Z grubych, ciężkich jak pierzyna,

Co strzępieniem się rozpina

Wisząc niczym falbankami,

Spada krótki deszcz kroplami.

Zaś z ponurych chmur i ciemnych,

Nadąsanych oraz gniewnych

Burza ciska ulewami,

Zastawiając świat ścianami,

Które wznoszą się wodami

Jakoby wodospadami.

Z szaro – białych to natomiast,

Co przechodzą z wsi i do miast,

Rzadko kiedy deszczyk pada

I do życia nam się wkrada,

Lecz z warstw nisko zawieszonych

I szarością osłonionych

Spada mżawka – kapuśniaczek,

Którą niebo czasem płacze.

Ot!, deszcz – takie to zjawisko -

To, o którym wiesz już wszystko.

Kiedy wyjdziesz na podwórko,

Przyjrzyj chmurom się i chmurkom,

Zostań meteorologiem,

Zgadnij czy deszcz jest za progiem,

Czy parasol nam się przyda,

Czy będziemy niczym ryba

W wodzie z nieba niemal pływać?…

Wiedza Ci się może przydać,

Aby pograć w kalambury,

Które tworzą chmurki, chmury.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



KTO?

Czy jestem wzorem matki albo żony?

Nie sądzę – wątpię – jestem tego pewna…

Bo kim jest człowiek mocno poraniony

I próbujący dojść do bytu sedna?


Tyle się w życiu moim wydarzyło,

Że trudno stanąć na podium zwycięstwa -

Wszystko mi trzeba było wyrwać siłą,

Więc chyba jestem, lecz… symbolem męstwa.


Ciągle cierpiałam na bycie kochaną -

Stąd zaś brak wiary, że mam jakąś wartość.

Niejednokrotnie byłam okradaną.

Kto za to dzisiaj uczyni mi zadość?!


Zraniona biegłam na oślep przed siebie,

Żeby się schować przed podłością świata,

Aby się zgubić, rozpłynąć pod niebem,

Tracąc z ochotą nienadeszłe lata.


Po krótkiej chwili do walki wracałam

W imię godności podobnych bliźniaczo,

A w towarzystwie w głos się tylko śmiałam…

I tak jest z tymi, którzy wewnątrz płaczą…


Spotkałam jednak ludzi z dobrym sercem,

Bo ci się we mnie kogoś dopatrzyli.

Jestem im wdzięczna więcej niźli wielce,

Bo żyć mi słowem wsparcia pozwolili


I zobaczyłam swą codzienność z góry

W sieci relacji, co mnie zatruwały,

A był to widok niestety ponury,

Więc me wspomnienia, dławiąc się, załkały.


Zrezygnowałam z siebie tej, co wczoraj,

Bo przecież po coś w końcu tutaj jestem.

Przerwać mój koszmar przyszła wreszcie pora,

Więc żegnam przeszłość nieznaczącym gestem


I wolnym krokiem do siebie przechodzę,

Gdyż ja to człowiek, nie jakieś zjawisko.

Poznając siebie, nierzadko zawodzę…

Na szczęście ludzi życzliwych mam blisko.


Zatem… czy jestem wzorem matki, żony?

Nie sądzę – wątpię – tak mi się wydaje,

Bo człowiek, co jest strasznie poraniony,

Ucząc się siebie, od wzorów odstaje.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




wtorek, 24 maja 2022

KAPRYSY POGODY

Słońce się topi pod szarością nieba.

Chmur gniewna fala porywa je całe,

Lecz je do życia zagrzewa potrzeba,

Więc sobie z deszczem radzi doskonale


I promieniami macha jak rękoma,

Wpław odpychając spieniony nieboskłon,

Po czym… przepada i pod taflą kona

Jakby zmuszane, aby oddać pokłon,


Ale po chwili znowu się wynurza

I swe oblicze nad głębinę wzbija,

I nagle gaśnie, kiedy fala duża

Swym uderzeniem je gwałtownie zbija…


Wtem lekka ciemność zalewa świat mrokiem.

Ze wszech stron płynie smutne przygnębienie.

Czyżby się trzeba zgodzić z tym widokiem,

Który za słońcem pobudza tęsknienie?


Nic… oprócz siwo srebrzystych odblasków,

Jakimi nieba tafla promieniuje.

Ciszę przegonił liści dźwięk oklasków,

Bo szarość znowu wokół dominuje.


Zda się, że słońce zniknęło na zawsze,

Że pochłonęła je powódź pasteli

I że jasności ślad deszcz sobą zatrze,

Że się cień płótnem nad ziemią rozścieli,


A tu się słońce wręcz niespodziewanie

Przez sztorm przedziera kadłubem złocistym.

Niesie je morza gniewne kołysanie

A świat się staje pogodnie przejrzystym,


Po czym znów słońce pochłania wód burza,

Która jak balon pompowany rośnie,

I znów się słońce chowa,… i wynurza…

A wiatr zawodzi nad słońcem żałośnie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



POD NIEBEM

Czemu ci smutno niebo, co nad nami?

Przed czym uciekasz spadając na ziemię

Przezroczystymi w szczerości kroplami?

Jakie cię gnębi, o niebo, cierpienie?


Kroplami ciskasz o błękitnej barwie

I rozpryskujesz siebie na kryształki...

Tak bym cię chciała pocieszyć, mój skarbie,

Spijając twoje lecące kawałki,


Lecz trudno w dłoniach twoje łzy zgromadzić,

Aby je skleić w taflę jak zwierciadła.

W czymże ci, niebo, mogłabym poradzić?…

Wielka się niemoc w mą świadomość wkradła.


Patrzę bezradnie jak całe skapujesz,

Trącając żalem kwiaty oraz liście,

I jak się z ziemią pięknie komponujesz,

Płynąc w przestrzeni z gracją uroczyście


Aż się przed tobą trawy pokładają

Jakby brzemienne kłosy łanów zboża,

Przekwitłym piórem ufnie przylegają

Do tobą, niebo, mokrego podłoża.


Twe przygnębienie targa moją duszę

Niczym za rękaw, żebrząc o ramiona.

Przytulić ciebie, niebo moje, muszę,

Bo w tobie mojej tęsknoty odsłona,


Dlatego w kroplach widzę swe odbicie

I przez to bliskim, niebo, mi się stajesz.

Czasem do płaczu przymusza mnie życie,

Więc gdy ty szlochasz, to mnie wsparcie dajesz.


Idę więc z tobą, łkając, niebo moje,

Mimo ulewy twojego wzruszenia,

A z oczu gubiąc własne niepokoje,

Czuję przy tobie rozkosz oczyszczenia.


Z tego powodu będę wierna tobie,

Bo… któż mój smutek pojmie i zrozumie?;

Kto mnie odczyta niemalże w pół słowie?;

Kto mnie jak ty zna oraz dobrze umie?...


Chodźmy więc, niebo, razem ramie w ramię

W pogodzie ducha oraz w rozrzewnieniu.

Cokolwiek nam się zdarzy oraz stanie

Będziemy płakać, lecz nie w zawstydzeniu -


I to mi w tobie podoba się wielce,

Że łzy mi moje swoimi osuszasz,

A ja z miłością wyciągam swe ręce,

Bo tak mnie, niebo, melancholią wzruszasz;


I tak się wówczas, niebo, tobą staję,

Że co przyziemne, traci swe znaczenie.

Cała się tobie, o niebo, oddaję -

Parując, w ciebie się, niebo, zamienię.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




U MNIE PADA

Wyszłam na spacer, szukając radości,

A deszcz mnie ciągle łzami prześladował

I przemoczona niemalże do kości

Czułam jak tworzy moje ciało woda.


Krople o liście drżące uderzały

Niesione wiatrem jakby nurtem rzeki

Aż się korony szumem rozsypały,

Niosąc drzew szelest w świat echem dalekim.


Miałam wrażenie, że mnie wodospady

Ze wszech stron całą jak w bursztyn wtopiły.

Czułam na skórze przyjemność kaskady

Jakoby krople mną po prostu były.


Nad głową niebo w szarościach się puszy

A mimo wszystko ptaki wciąż śpiewają.

Jakże cudownie i błogo mej duszy,

Gdyż myśli w deszczu płoche zastygają…


Obłędna rozkosz zmysły moje koi,

Cząsteczką wody wsiąka w moje tkanki.

Czemu to człowiek deszczu że się boi

I obserwuje ów deszcz zza firanki?


Czyżby się trwożył, że się w nim rozpłynie,

Że go pochłonie ziemia skroplonego?

Przecież niebawem każdy z nas przeminie

I na to wpływu nie mamy żadnego,


Więc... cóż nam szkodzi poszukać radości

Nawet w deszczową, wręcz ulewną porę?

Ja czerpię szczęście z tejże przyjemności

I co los daje, to z wdzięcznością biorę.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




poniedziałek, 23 maja 2022

RAZEM

Siedzę przy Tobie z głową na ramieniu

Wpatrzona w niebo, które łka nad nami,

I wnet odpływam w głębokim milczeniu

Do tego świata, co dawno za nami.

 

Nie wiem, co myśmy komuś zawinili?!...

Wszystko nam przyszło zaczynać od zera.

Inni już dawno by się rozproszyli –

Każde z nas w trudach do siebie przywiera.

 

Nie było łatwo i nie jest bajkowo.

Zawsze pod górę wspinać nam się trzeba

Z ciągle w marzeniach dryfującą głową

Oraz z nadzieją na okruchy chleba.

 

Myśmy nie mieli wsparcia bez podtekstu,

Więc musieliśmy walczyć o najmniejsze

Jak ptak wplątany w dziki pęd agrestu,

By choć na chwilę poczuć czym jest szczęście.

 

Niekiedy myślę o tym, co przed nami:

Jaka nas starość czeka za zakrętem?...

Czy wciąż ta sama wojna z problemami

Jakoby życie było nam przeklęte?...

 

Czy może spokój w skromnym pokoiku

Przy dźwiękach ciszy z dłońmi splecionymi?...

Bukiet stokrotek na stole w słoiku…

Ty – ja z włosami szronem iskrzącymi…

 

Co, gdy odejdziesz i zostanę sama

Skażona losem jak na potępienie?!...

Czy byłam, jestem… czy będę przegrana? –

Do ucha szepcze to zastanowienie.

 

Mam zatem prośbę, byś był dżentelmenem

I kiedy z drogi śmierć do nas zawita,

Byś mnie przepuścił pierwszą z tym spojrzeniem,

Co o przyczynę mej prośby nie pyta,

 

A tylko przez próg ciało przeprowadzi

Niczym kochanek, gdy żegna kochankę

Po balu, który już nutą nie wadzi,

Kończąc się ciszą bardzo wczesnym rankiem.

 

Później się znowu, Najdroższy, spotkamy

Po drugiej stronie już wiecznego życia

I znów się w sobie, Skarbie, zakochamy

Ale szczęśliwiej – z niczym do zdobycia.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl