Pomiędzy niebem a ziemią się unoszę,
Nierzadko zostawiając buty na chodniku
I obok rozrzucone jakieś marne grosze,
Co umknęły dziurą z mego portfeliku.
Zastygam tam na chwilę,... a może dłużej
Trampoliną refleksji w górę podrzucana.
Patrzę na oceany jakby na kałuże.
Mogłabym tak zostać pomiędzy do rana.
Nie mam przywiązania do życia na ziemi -
Beze mnie świat się przecież wcale nie zawali,
Niewiele się też zdarzy czy na gorsze zmieni.
Tyleśmy dobrego głupio zmarnowali,
Więc wniosek się jeden nasuwa mej głowie -
Nic tu po mnie, bo kimże jestem wyjątkowym?!
Może ktoś mnie wspomni i miłego coś powie?
Idę prosto krokiem niemal stumilowym
I zaglądam pomiędzy niebo a ziemię
Z rozrzewnieniem, którego sama nie rozumiem.
Moje myśli jak włosy pną się na promienie.
Bez marzeń na co dzień być sobą nie umiem.
Chodzę zatem pomiędzy ze skronią w chmurach
Oderwana od ciała jak żagiel od masztu.
Trzyma mnie tylko zmysłów mizerna struktura,
Co nićmi się strzępi pod naporem wiatru.
Targa mną natchnienie i jak ogień trawi -
Jestem wówczas pomiędzy niebem oraz ziemią.
Dusza moja się w stanie nieważkości pławi,
Ciało zaś się staje pokrewne kamieniom.
Rozdarta więc pomiędzy w obłędzie życia
Nie mam miejsca na ziemi, ale również w niebie.
Jestem bezczelnie szczera – z niczym do ukrycia,
Zatem w prostych wersach zapisuję siebie.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz