poniedziałek, 30 lipca 2018

PRZEBUDZENIE


Czy mogę ci coś napisać?...
Coś, czym będziesz się cieszyć...

Przenika mnie słodka cisza
Wyrwana świtem z pieleszy
I dłońmi otula skronie,
Studząc szaleństwo zmysłów
I w sercu mym szczęściem płonie,
Więc nie mam żadnych pomysłów,
A tylko ten głód milczenia,
Wtopienia się w świtu ciszę…
To czas wtajemniczenia.
W ciszy źdźbło trawy słyszę,
Przejrzystość mego oddechu,
Ruch ziaren budzącej się ziemi.
Nie czuję potrzeby pośpiechu,
Lecz puls wschodzącej przestrzeni
I dreszcz, że mogę to spłoszyć
Trzaskiem rzęs z sobą splatanych,
Gdy zwilżam wzruszeniem oczy
W powiece niekiedy chowanych,
Więc stoję posągiem w bezruchu
I patrzę na świat zza firanki,
Kojąc pragnienie słuchu
Dźwiękiem tej kołysanki
I tuląc duszę w ramionach
Ciszy, co gdzieś się ukrywa…
Instynkt pośpiechu wnet kona.
Światło się w niej wydobywa
I zdolność patrzenia na życie
Z wdzięcznością, zachwytem, miłością…

Jak często ze sobą milczycie,
Garnąc się w ciszę z ufnością?



poniedziałek, 23 lipca 2018

ZAPYTAJ O JUTRO - cz.IV


Okno – oko na świat… 

Dn. 15 listopada 2021 roku podpisałam umowę z wydawnictwem. Powieść zostanie zatem opublikowana.




piątek, 20 lipca 2018

LATARENKA


Zauważyłeś mnie Panie pośród chrustu.
Podniosłeś i otarłeś z brudu, z kurzu życia.
Wziąłeś mnie ze sobą bez jakichkolwiek słów,
Jakbyś widział we mnie piękno do wydobycia.
Oczyściłeś rdzę i opatrzyłeś rany,
Wymieniłeś przezrocza zapłakanych oczu,
Postawiłeś w miejscu, gdzie kwitną tulipany,
Dałeś poczuć słodycz wiosennego soku,
A wieczorem, gdy byłam gotowa na wszystko
Dotknąłeś mego serca płomykiem miłości,
Rozpalając w mym wnętrzu ogromne ognisko,
Będące azylem w gęstwinach ciemności.

Rozpaliłeś mnie Panie do nieprzytomności.
Zawiesiłeś w przestrzeni pod kopułą nocy,
Bym maleńką iskierką mizernej jasności
Zapraszała każdego, co w półmrokach kroczy
I tak wiatrem smagana pod dachówką nieba
O płomieniu lękliwym, nieraz niewidocznym
Oznaczam miejsce, w którym nie brak nigdy chleba,
W którym spocząć można w fotelu wygodnym.
Nie pozwól mi więc zgasnąć na wieki mój Panie,
Nie pozwól by mnie strącił podmuch złej godziny.
Bez Ciebie wszak mój płomień palić się przestanie.
Bez Ciebie wszyscy w chruście nędznie się kończymy.



czwartek, 19 lipca 2018

SZUM WIATRU


Kim jesteś? – zapytał mnie wiatr,
Gdy stałam na balkonie –
Czemu oczy wypatrujesz w świat?
Do kogo wyciągasz dłonie
Jak słońca spragniony kwiat?
Co myślisz, że skronie stroskane
I rzęsy zroszone wzruszeniem?
Co tobie zostało zabrane?
Czemu się zmagasz z milczeniem?
Spojrzałam wiatru w źrenice.
On włosy moje szczotkował.
Zdradź – mówi – swą tajemnicę,
A ja ją w sercu zachowam.
Westchnęłam drżeniem listowia,
Wpadając w stan zadumania,
A on w ramionach mnie chowa,
Pociesza w chwilach wahania.
O, gdybyś wiedział mój wietrze,
Jak nędzną jestem kruszyną…
Dziś czerpię w dzbany powietrze,
Co życia mego przyczyną,
Lecz jutro… ślad z ziemi mój zetrze,
Usunie mój zapach z pościeli,
Być może rozrzuci me wiersze
W głuchej, oziębłej przestrzeni…
Serce więc we mnie kołacze
Na myśl mój wietrze kochany,
Że jutro już nie zobaczę
Jak drzew rozpościerasz falbany,
Że jutro już nie usłyszę
Głosu twojego w akordzie,
A tylko… grobową ciszę
Przytulę do piersi w chłodzie.
Wiatr ujął mą twarz w obie dłonie,
Spojrzał w me oczy głęboko
I ucałował me skronie,
Poczym mnie uniósł wysoko
Ponad kopuły i góry,
I ponad grzbiety dachówek,
Rozjaśnił obraz ponury,
Ostrząc w konturach ołówek
I zrozumiałam w momencie,
Że ciało więdnie, zasypia,
Lecz dusza wiecznie żyć będzie,
Tańcząc z tym wiatrem walczyka.



wtorek, 17 lipca 2018

DLA CIEBIE


mojemu synowi
Nic nie mogę ci więcej dać oprócz serca,
Które nędznie kołacze pod ciężarem drogi,
W które ból się niemocą bezsilności wwierca,
Które płacze w ukryciu, gdy los ścina nogi.

Nic nie mogę ci więcej dać oprócz oczu,
Co się w ciebie wpatrują z podziwem, z radością,
Nie potrafią oderwać od twych źrenic wzroku
I niosą cię w mą duszę z wielką życzliwością.

Nic nie mogę ci więcej dać prócz moich ust
Skażonych milczeniem i wyznaniem banalnym,
Bo nie potrafiących znaleźć odpowiednich słów,
By przekazać ci miłość w stanie idealnym.

Nic nie mogę ci więcej dać oprócz dłoni
W pogniecionych rękawiczkach mojej starości,
Która szronem prószy włosy na mojej skroni
Krępuje moje ręce sznurem niezdarności.

Nic nie mogę ci więcej dać oprócz siebie
I choć żaden to prezent – przyczyna radości,
Mam wrażenie, że Pan Bóg stworzył mnie dla ciebie,
By pokazać mi przedsmak prawdziwej Miłości.



wtorek, 10 lipca 2018

PRZEZNACZENIE


Na Twoich dłoniach jak motyl na płatku
Kwiatu, który ufnie kielich przed nim chyli,
Będę z uwagą przyglądać się światu
W każdej bezszelestnie mijającej chwili

I choćby wokół wszystko się kruszyło,
Obumierało w bezdusznej znieczulicy,
Zatrzymam w sercu to, co obok było,
Przejdę jak żebrak po ścieżce, ulicy

I zbiorę każde bezcenne doznanie,
W oczach zatrzymam twarz każdego człowieka
I gdy mnie uśpi czasu kołysanie,
I kiedy mnie porwie lat płynących rzeka

Rozchylę skrzydła by wiatr mnie opłynął
I by mnie oderwał od Twych palców dłoni.
Wszyscy i wszystko gdzieś, kiedyś przeminą,
Lecz ja odfrunę ze słońcem na skroni,

Bo te drobiny stłuczonego lustra,
Co dla wielu ludzi nic przecież nie znaczą,
Są prawdą, w której przegląda się ma dusza –
To łzy, które nad kimś lub nad czymś wciąż płaczą.

Trzeba się w końcu pogodzić z odejściem,
Aby godnie kiedyś odfrunąć w nieznane;
Śmierć traktować jak naturalne przejście
W miejsce Słowem Prawdy ludziom obiecane.