Słońce moje
złote tak lekko się ścielisz,
Płowym
blaskiem światła wtapiając się w ziemię,
Wyciągasz swe
promienie w błękitnej pościeli,
Aż budzi moją
duszę radość i wzruszenie.
Nowy dzień
łaskawie dostałam w prezencie,
By być lepszą
od tej, którą wczoraj byłam
I tchnęło moje
serce niemałe przejęcie –
Muszę w sobie
odnaleźć to, co pogubiłam,
Co
zawieruszyłam gdzieś w drodze do dzisiaj
I co
zagrzebałam w stercie obowiązków…
Wciąż w sobie
przytulam pluszowego misia
I ciągle moja
dusza kwitnie mnóstwem pąków.
Czas zatem
odświeżyć, pootwierać okna,
Otworzyć drzwi
na oścież i wyjść z ukrycia.
Minęła mojej
duszy pogoda słota!
Mam tylko
jedną szansę – dzień ten do przeżycia.
Nie zmarnuję
tego, co dziś otrzymałam
I nie będę
taką, jaką wy mieć chcecie.
Wreszcie w
sobie siebie szczerą odszukałam
I będę z nią
obcować dziś! w doczesnym świecie.
Nie zdradzę
wartości i ich nie wymienię
Na społeczny
aplauz, ludzką aprobatę.
Niebo woła
wyraźnie mnie moim imieniem,
Więc idę już
nie tęskniąc za tym marnym światem.
Żegnam was!,
gdyż w każdej chwili mogę zniknąć.
Wybaczcie, że się
jedną z was stać nie chciałam.
Bardzo od
przeciętnej zapragnęłam czmychnąć,
Gdyż w
Najwyższym z najwyższych siebie rozkochałam.
Nie żal mi
przywilejów, przestrzennych włości,
Poklepywań po
plecach, gestów uznania.
Wolna od
wszelakich objawów zazdrości
Podrywam powoli
mą duszę do latania.