sobota, 27 lipca 2019

NIE DOGODZISZ


Szła pogoda drogą przez przestrzenne pola,
Podziwiając naturę w każdym szczególe.
Wtem usłyszała, że ktoś ją żalem woła
I prosi o litość niebywale czule.

Przystanęła, wzrokiem mierząc okolice,
Szukając zawzięcie ją wołającego.
W dali zobaczyła purpurowe lice,
Więc poszła w kierunku człowieczyny tego.

A pod lasem w polu stał Józek zdyszany
Na spękanej ziemi, która ziarnem pluła,
Słońca ogniem strasznie będąc owędzanym
Butelczynę wody do piersi przytula

I na widok pogody zaskarża upały,
Narzekając na suszę bez krzty litości,
Zawodząc, że ziarna nie będą wzrastały,
Prosząc choć o kroplę drobnej wilgotności.

Pogoda się wzruszyła, więc deszczyk dała,
Lecz Józek wciąż narzekał, że to za mało.
Pogoda się prośbom ulegle poddała
I szczodrze dni kilka hojnie popadało,

Ale Józek narzekać zaczął na chmury,
Na to, że pada i deszczykiem wciąż siąpi,
Że wokół obraz jesieni jest ponury
I że niebo słońca ludziom wrednie skąpi.

Pogoda na te słowa się obraziła,
Wiedząc, iż Józkowi niczym nie dogodzi,
Jak ona zechciała, tak i uczyniła
I teraz swoimi ścieżynami chodzi.

Taka to jest bowiem natura człowieka,
Że, czy słońce świeci, czy też deszczyk pada,
Uparcie na wszystko i wszystkich narzeka
Bez względu na to, czy tak mu wypada.

A, to za wilgotno, a to za gorąco –
Wszystkim chciałby Józek w życiu dyrygować,
Wszystko oraz wszystkich traktuje przecząco.
Nie warto się w Józka z troską angażować.

Trzeba reagować z przymrużeniem oka,
Robić, co się robi bez zbędnej przesady.
Józek na świat patrzy przesadnie z wysoka,
Jakby w życiu szukał nie szczęścia, a zwady.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz