wtorek, 9 lipca 2019

GDZIE SĄ?...


Gdzie są ci wszyscy, którzy już odeszli?...
Pan Jakubowski ze swoją małżonką,
Smukły Wierzbicki w towarzystwie teczki
I w garniturze – zimno czy gorąco –

Lub pan Piekarski, co siedział na ławce
Po drugiej stronie jezdni tuż przed domem…
Strąceni wszyscy czasem jak dmuchawce
Gdzieś zaginęli jak chwile stracone.

A po nich tylko miejsca pozostały
Wciąż ożywiane cieniem wspominania.
Jeszcze niedawno oczy me widziały
Tych ludzi, których wzrok dziś nie dogania,

Zdaje się dotąd, że w domu mej babci
Mączyński wiąże kiełbasy naręcza,
Przemierza kuchnię rozproszeniem kapci
I przez maszynkę mięso w ziołach skręca,

A pod oknami pani Jakubowska
Wraz z mężem owce gna do Dziedzicowej.
Pod kapeluszem przechodzi beztroska,
Jakoby w książkach wciąż trzymała głowę;

A zaraz za nią Wierzbicki w pośpiechu
Przekracza furtkę z teczką urzędniczą
I pędem sunie bez wdzięku uśmiechu…
Dla niego nawet sekundy się liczą.

I na podwórku Młodawska Marianna
Z Pawlikiem czeka na sklep objazdowy.
Rozmów w radości leci w niebo manna,
Jak i beztroska rozbawionej głowy.

I jezdnią sunie duet rowerowy
Państwa Pieczyków, co na Zarów jadą,
Ale zwabieni odgłosem rozmowy
W tym towarzystwie na chwilę zabawią;

I nagle do nich Róża od Młodawskich
Dołącza żwawo z wielką przyjemnością.
W szklaneczkach pachnie kompocik z truskawki
Lany ze dzbanka ze szczerą hojnością,

A od Zarowia akordeon niesie
Andrzej Kowalczyk z rozwichrzonym włosem.
Echo z oddali już sieje po lesie
To, co pan Andrzej śpiewa mocnym głosem.

I już na stole pajdy chleba z smalcem,
Kosz pomidorów, talerzyk ogórków
I sól kruszona na kanapki palcem,
I szczypior w misce pod postacią wiórków,

I radość gnana muzyką i śpiewem
I dźwięki rozmów, dowcipów i śmiechu,
I towarzystwo pod jabłoni drzewem,
Żyjące prosto bez presji pośpiechu.

Gdzie się podziali ci, co już odeszli?
Gdzie się ich cienie rozproszyły nagle?
Gdzie się w milczeniu tak szybko rozeszli?
Kiedy zwinęli swego życia żagle?

Wydaje mi się, że stoi przy płocie
Staruszka z Kosów wsparta o sztachety,
Jej chustka błyszczy w słońca szczerym złocie…
To babie lato mieni się, niestety…

I ślad już zniknął spod stóp Werensowej,
Albo Brzezińskiej Zosi czy jej siostry,
Zielem zarosło podwórko Dudowej…
Wycieli drzewa, co wzdłuż drogi rosły,

A z nimi jakby czas przeszły odpłynął
I falą zgarnął tych ludzi z powierzchni.
Nierzadko w drodze mnie spacerkiem miną,
Choć wiem, że z drogi dawno temu zeszli.

Nie umiem jednak minąć starych domów,
By ich pamięcią nie wskrzesić na chwilę.
Nie wspominając nic nigdy nikomu,
Przed nimi głowę w powitaniu chylę,

A oni za mną z rękoma przy płotach
Machają w geście mi na „Do widzenia”
I obok koło roweru grzechota…
Pieczyków kontur widzę w kształtach cienia…

Żegnaj wsi gwarna, żwawa i wesoła,
Któraś wygasła z odejściem tych ludzi.
Tęsknota moja wciąż za tobą woła
I tamte czasy wspomnieniami budzi.



2 komentarze:

  1. Jako lokalny autor strof poetyckich,kochający swój piękny Region, zapoznałem, jestem pod miłym wrażeniem , i z wielkim szacunkiem gratuluję ich autorowi .

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie dziękuję i proszę o udostępnienie mi informacji, dotyczącej strony, na której mogłabym poznać Pana, jako autora strof poetyckich. Z wielką przyjemnością skosztuję naparu Pana wrażliwości literackiej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń