sobota, 20 lipca 2019

STAROŚĆ


Przychodzisz nieproszona niczym pielgrzym z drogi,
Od progu oczekując talerzyka strawy.
Mówisz: „Muszę odpocząć, bo mnie bolą nogi”,
Więc przyjmuję cię z sercem bez żadnej obawy.

Siadasz strasznie zmęczona przy stole pod oknem
I odpływasz w milczeniu jakby nieobecna.
Wodzisz po łąkach, ścieżkach nostalgicznym okiem,
A na rzęsach się rosi wspomnień gorzka łezka.

Nic ni mówisz i ciągle wyglądasz przez okno
Jakbyś z wielką tęsknotą na kogoś czekała.
Twe źrenice od żalu potajemnie mokną
Jakbyś w bólu się właśnie z miłością rozstała.

Nie pocieszam, bo co mam powiedzieć?, gdy nie wiem
Jaką drzazgą twe serce zostało przebite.
Świat się do nas zakrada ptaków pięknym śpiewem.
Wiatr go od nas odciąga za liści spódnicę.

Miałaś zostać na chwilę, by odpocząć trochę,
By się tylko na dalszą wędrówkę posilić,
A na zewnątrz gałęzie bezlistne i płoche
Szepczą jakby w obłędzie: „Musiałaś się mylić”.

Zanim więc się spostrzegłam,… to ja tobą jestem
Przyklejona do szyby jak w akcie pokuty.
Oczy moje się topią nostalgicznym deszczem
I zostały nikomu niepotrzebne buty.

Ciągle czekam, lecz nikt tu do mnie nie zagląda.
Drzew gałęzie jedynie pukają w gościnę.
W oknie twarz ma odbita wciąż mi się przygląda.
Widzę na niej goryczy pomarszczoną minę.

Cisza wokół i tylko trzask ognia w kominie.
Matka Boża z obrazu patrzy na mnie czule.
Zegar ciągle powtarza, że to wszystko minie,
A w ramionach do serca zdjęcia ciągle tulę

I uparcie miłości mojej wypatruję,
Choć mnie dawno na progu bólu zostawiła.
Z samotnością na co dzień przykrą wciąż obcuję,
Chociaż pragnę by wreszcie się wyprowadziła.

Nie potrafią już dłonie nakarmić mnie samą,
Nie potrafią już ubrać, umyć czy uczesać.
Nogi szydzą bezczelnie: „Nie jesteś już damą”.
Nie mam siły się łudzić i wiecznie pocieszać.

Siedzę w swojej samotni, jakby niepotrzebna
Ciągle w jednej pozycji czekania na kogoś
Niczym drobna figurka wydłubana z drewna.
Ciągle myślę: gdzie nagle przepadła ma młodość?!

A ty miałaś się tylko na chwilę zatrzymać!
Miałaś odejść, gdy tylko sił w drogę nabierzesz,
A nie we mnie się ze mną poufale trzymać!...
Skradłaś wszystko i jeszcze wciąż zachłannie bierzesz.

Idę spać z tą nadzieją, że jutro być może,
Kiedy zbudzę się świtem, usłyszę pukanie,
A gdy drzwi swego domu gościnnie otworzę
Moja młodość stracona znowu w progu stanie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz