Konstancja
Król – samotna kobieta z Zarowia
Do
gościny otwarta, szczera i gotowa,
Więc
się u niej wieczorem młodzież gromadziła
I
przy akordeonie tańcem się bawiła.
Wywijały
w podskokach z pannami chłopaki.
Obcasy
wybijały rytm dźwięków jednaki.
W
obrotach wirowały warkocze, spódnice.
Radością
promieniały roześmiane lice.
Niekiedy
śpiew się wznosił nad lasu czubkami,
Gdy
dom Konstancji pęczniał skocznymi parami.
Budynek
się wydawał czynić piruety,
A
czas mijał za szybko i gasnął niestety,
Więc
kiedy trzeba było już wracać do siebie
Szorowano
podłogi wykończone w drzewie.
Młodzież
chętnie sprzątała Konstancji, dziękując
I
w ten sposób swą wdzięczność okazać próbując.
Konstancja
doceniała te wszystkie starania,
Więc
nigdy nie skąpiła swojego mieszkania
I
z tego też powodu wieczorową porą
W
obroty roztańczone dom gościnny biorą
Młodzi
ludzie z Zarowia, Nowin i Przymiarek
Tańcząc
póki nie zrządzi inaczej zegarek.
Niekiedy
też przed domem na kwiatowej łące
Trzeszczały
ogniskiem płomienie się iskrzące.
A
wokół wijącego się w niebo ogniska,
Z
którego to niejedna gwiazda światłem błyska,
Wirująca
muzyką młodzież tańcowała,
Echem
w dzikie przestworza radośnie śpiewała
I
choć dzisiaj nie słychać już akordeonu,
I
choć temat ten nie jest już znany nikomu,
Szelest
lasu się zdaje wskrzeszać tę muzykę,
Która
tańczy wraz z ciszą w przestworzach walczykiem.