czwartek, 30 kwietnia 2020

NIEDZIELA


Koguty zapiały i noc przegoniły.
Swym pieniem ciemności wszelkie przerzedziły.
Przy szafach już wiszą ubiory galowe.
Kobiety do wyjścia wszystkie są gotowe.
Chłop stęka w pokoju kawę popijając
I ciuchy szykowne na siebie wciskając.
Tu kichnie, tam kucnie, siorbnie łyk naparu,
To wyjrzy przez okno dla chwil marnych paru.
A dzieci przy progu na ojca czekają
I z nudów łokciami w boki się kuksają.
Gdy zegar wybija, że pora wyjść z domu,
Uwagi nie zwraca nikt nawet nikomu,
A zgodną rodziną na drogę wychodzą,
Do wszystkich znajomych z „Dzień dobry” podchodzą
I płynie asfaltem wieś tłumnie wesoła
W kierunki Wsi Starej na Mszę do Kościoła.
Gromada z Przymiarek łączy się z Zarowiem.
Kobiety wiekowe z chustkami na głowie
Idą w pierwszym rzędzie, a za nimi chłopy,
A pomiędzy nimi dzieci w mackach psoty.
Ten tłum się rozrasta o Wąsosz – Nowiny.
Rumienią się w tłumie wstydliwe dziewczyny.
Wrze gwarnie rozmowa i śmiech jej wtóruje.
Niejeden młodzieniec panny wypatruje.
I idą radośnie pod górkę przy rzece.
Most z drewna od kroków dudni niczym serce.
Wdrapują się w stronę Kościoła kobiety,
Trzymając się sprawnie przydrożnej sztachety.
Mężczyźni na szczycie w gromadach się tłoczą,
A młodzież i dzieci z pokornością kroczą.
W Kościele śpiewaniem niewiasty zawodzą,
Chłopcy do zakrystii na służenie wchodzą,
A wokół ołtarza wianek strojnych dzieci
Przykładną tradycją zachwyca i świeci.
Po chwili w Kościele od mężczyzn się roi.
Każdy przy swej żonie niczym rycerz stoi.
Dzwonki nabożeństwo dźwięcznie ogłaszają,
Więc wszyscy na Słowie Bożym się skupiają,
Wpatrując się w księdza Kudłacika Jana,
Który Mszę odprawia we Wąsoszu z rana.
Po Kościele wierni spacerkiem do domu
Błogosławieństw życzą, nie skąpiąc nikomu
Szczęścia, pomyślności, przede wszystkim zdrowia.
Splata się z poszumem serdeczna rozmowa.
Dom zaś pachnie cały plackiem i rosołem.
Fajery się żarzą rozpalonym kołem,
A na nich kawałki z ciasta na makaron
I ziemniaki, które jeszcze płoną parą.
W powietrzu się niesie aromat włoszczyzny
I szczypta tytoniu każdego mężczyzny.
Stół obrusem lśniącym zastawiony czeka,
By ugościć hojnie każdego człowieka.
Po obiedzie bywa zwyczaj bowiem taki,
Że do gniazd wracają już dorosłe ptaki,
Więc w domu jest pełno rodziny, sąsiadów.
W Wąsoszu się roi od dobrych układów,
Dlatego niedziela przemija świątecznie
I pachnie gościną naprawdę bajecznie.
Dziś nawet w pamięci czuję te zapachy
I widzę dymiące szarym drzewem dachy.
Choć nie ma już księdza Jana Kudłacika,
Ten obraz pomimo czasu nie zanika
I będzie trwać we mnie jak zaledwie wczoraj.
Wspominam to wszystko każdego wieczora.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz