środa, 8 kwietnia 2020

SZKIC WĘGLEM


Widzę w szpalerze drzewa, które grubą kreską
Wydają się przebijać niebem na niebiesko,
Gałęzie, które z pąków wyciskają liście
I słońce, co się w rosie przegląda przejrzyście;

I widzę oceany turkusem uśpione,
Polnym kwieciem bogato i ręcznie zdobione,
Łaskotane skrzydłami zastygłych motyli
W politurze nektaru, który zapach pyli.

Słyszę ptaki w zamęcie szumów i szelestów,
W pluskach wody i wiatru nieprzebranych szeptów,
Łoskot pszczoły, co lotem przecina powietrze
I przy strunach harf, skrzypiec rozegrane świerszcze.

Słyszę mgły odetchnienie, co wznosi się w górę
I anioły, co przestrzeń trąciły swym piórem,
Odgłos płatków, co z hukiem spadają na ziemię
I poranne, uśpione dnia wschodzące pienie.

Czuję perfumy rosy w bryzie orzeźwienia,
Miodową woń owoców w stanie rozkwitnienia,
Żywiczny zapach ognia ziemniaków w popiele,
Aromat runa jakby kadzidła w kościele,

I czuję wilgoć ziemi, która obrodziła
I hojnie się na wiosnę ziołami nakryła,
Korzenie, które pachną napojem źródlanym,
I wieczór, który kusi urokiem różanym…

To wszystko jednak tylko węglem szkicowane,
Ułomnie przez zmysł ludzki światłem odbijane,
Ożywiane konturem różnorodnych cieni
Na tle płowych promieni półzłotem się mieni.

Kiedyś zobaczę obraz wyższego stworzenia
W łunie niebywałego mej duszy olśnienia
I nie poczuję żalu, gdy ziemię opuszczę.
Będę leżeć w hamaku, który tworzą bluszcze,

I podziwiać w kolorach dziewiczych to wszystko,
Co przede mną już dawno nad niebem rozbłysło,
Co mnie czeka, gdy tylko doczesność porzucę
I do domu na wieki z radością powrócę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz