środa, 8 kwietnia 2020

NAD ZIEMIĄ


Stoję na brzegu plaży, a fale zielone
Opływają me stopy lekkim uderzeniem,
Później się oddalają jakby zawstydzone,
Po czym… znów podpływają rosy rozproszeniem,

Pianą śnieżnych stokrotek oplatają nogi,
W przezroczu odbijając złote kwiaty słońca.
Szum wody bryzą niesie spokój słodko-błogi,
Jakby przestrzeń nie miała ni granic, ni końca.

Przede mną błękit morza, albo oceanu
Zda się do mnie przemawiać pewnym zachęceniem,
By rzucić w toń me myśli jak strumieniem z kranu,
Pozwolić ciału płynąć z fal tych uniesieniem.

Gra świateł się rozpryska na iskier miliony,
Dzięki którym zwierciadło mieni się brokatem,
A horyzont w niebieski kolor zatopiony
Zda się, niczym wodospad, wypływać wszechświatem.

Stoję nadal milcząca, a stopy me wiszą
Nad przepaścią błękitnym winem wypełnioną.
Fale biją o skały i duszę kołyszą,
By nie była czymkolwiek banalnie zlęknioną.

Gwiazdy zdały się wtopić w wody tej przezrocze,
Jakby niebo pode mną dłonie rozłożyło
I czekało cierpliwie, że niebawem skoczę,
Więc dlatego obłoków skrzydła rozłożyło,

Lecz ja stoję spokojna z zamkniętymi oczy,
A wiatr rześki opływa me ciało i duszę.
Nie dbam o to, czy zmysł mój cokolwiek przeoczy.
Wiszę teraz nad ziemią, choć wcale nie muszę.

Wokół… cisza, czujności błogie ukojenie,
Jakbym nagle się wzbiła latawcem nad światem.
Rzeczywistym się stało mej duszy marzenie,
Że mam ręce potężne, silne i skrzydlate,

Każdym ruchem jak wiosłem przebijam błękity,
Przesuwając się niczym żaglówką w przestrzeni…
Ręce moje jak ptaki – otwarte zeszyty,
Rozłożone jak skrzydła na sznurkach promieni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz