poniedziałek, 30 listopada 2020

NA DOBRANOC

Jeszcze na „Dobranoc” powiem Ci mój Panie,

Że kładę w nadziei utrudzoną głowę,

Ufając, iż jutro nowy dzień nastanie

I że dziś nie jestem już ostatnim słowem.

 

Patrzysz pewnie na mnie Boże z wysokości,

Jak Ojciec na dziecko, który się pochyla,

Aby na „Dobranoc” wyznaniem miłości

Pocałunek strącić skrzydłami motyla

 

I czoło namaścić tym błogosławieństwem,

By myśli ukoić i sny udobruchać,

I serce pokrzepić, które łka szaleństwem,

I aby wraz ze mną oddechów posłuchać,

 

Które się splatają w strumień, zwany życiem,

Uchodzą w niebiosa bezdźwięcznym westchnieniem…

Pytasz, jak się czuję?, Boże – Wyśmienicie!,

Chociaż nadal jestem swoich marzeń cieniem.

 

Jeszcze na „Dobranoc” powiem Ci mój Panie,

Że czas mnie oszukał, skradając godziny.

Męczy mnie to jego ze mną pogrywanie.

Jeszcze nie zaśniemy, a już się budzimy.

 

Chciałabym, by ręce moje pracowały,

Wyobraźnia kwitła, jak jabłonie w maju,

Aby role żony, matki się spełniły

Zanim śmierć w ramionach porwie mnie do Raju.

 

Każdy dzień bezcennym, jedynym się staje,

Bo świadomość ciągle szeptem podpowiada,

Że prawdopodobnie jutro nie nastanie,

Bo niekiedy koniec po prostu się zdarza,

 

Dlatego wyciskam z zegara sok sekund,

Nieustannie w biegu pędząc gdzieś przed siebie,

Jakby wbrew wszystkiemu i wszystkim na przekór,

Chociaż los mój żywot pod górkę wciąż wiedzie.

 

Jeszcze na „Dobranoc” powiem Ci mój Panie,

Iż bardzo żałuję, że Cię zasmuciłam.

Słyszę niestrudzone sumienia wołanie,

Bym wszelkie słabości wreszcie porzuciła

 

I kiedy zasypiam, ciągle obiecuję,

Że ze wschodem słońca będę znacznie lepsza,

Lecz gdy noc zapada znowu lamentuję,

Bo nie umiem zgodzić rozumu i serca.

 

Gorycz mnie przepełnia, że emocji siła

Odziera mnie Panie z duszy wojownika.

Dziś znowu daremnie Boże się trudziłam,

Bo z tej mojej pracy wszak nic nie wynika.

 

Przykładam więc skronie Ojcze do poduszki,

Ustami błagając: „Uczyń ze mnie dobro”.

Na mych włosach Panie palców Twych opuszki

Rozczesują Miłość Twoją Boże szczodrą…

 

Zatem na „Dobranoc” po całym zamęcie

Zasypiam spokojna w Ojcowskich ramionach.

Pierś moja rozsiewa po calutkim świecie

Oddech, który w ustach wiatru cicho kona.

 

Być może się jutro już tu nie pojawię.

Zgoda we mnie płynie słodkim odprężeniem.

Przykro mi mój Panie, że Ci zawód sprawię

Mym chwiejnym, ułomnym, doczesnym istnieniem.

 

Mimo jednak tego, nie czuję zlęknienia,

Ale błogi pokój oraz ukojenie.

Jeśli chcesz mnie zabrać, weź w stanie uśpienia,

Jak w dłoniach trzymane, poranne promienie.

 

Dobranoc mój Panie, ale… czy do jutra?!...

Fala snu zastyga na moich powiekach,

Ciałem mym kołysze, jak kadłubem kutra,

I na duszę wolną w cierpliwości czeka.




MOST - cz.XVI

Łukasz wszedł do kuchni niemal bezszelestnie. Podszedł do siedzącej przy stole żony. Oplótł wokół niej ręce, tuląc ją w ramionach i pocałunkiem przyklejając usta do zamyślonej głowy żeglującej w przestworzach nieodgadnionych refleksji...


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku



piątek, 27 listopada 2020

MOST - cz.XV

Szron oprószył gałęzie drzew i osiadł iskrzącą poświatą na źdźbłach pochylonej, przykurczonej trawy. Smugi drogowych latarni, roztapiały się bladym, złocistym, ciepłym światłem w owym perłowym puchu, obsypując świat jakby drobinami cyrkoniami. Noc spacerowała jeszcze między drzewami, szeleszcząc sennym krokiem w oprószonych szronem liściach, a cisza wydawała się wspierać o pnie drzew, niczym młoda, piękna dziewczyna w przezroczystej, mglistej halce z rozmarzeniem i miłością spoglądająca w niebo, jako świeżo zakochana i pełna górnolotnych nadziei na nieśmiertelne oraz niczym nie zmącone szczęście...


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku



czwartek, 26 listopada 2020

MOST - cz.XIV

- Dzień dobry, Agnieszko. – powitała życzliwością nastolatkę wchodząca do pomieszczenia psychoterapeutka – Dziś również będziemy milczeć? – zapytała, zamykając za sobą drzwi i wygodnie siadając w fotelu, znajdującym się naprzeciwko dziewczyny...


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku



środa, 25 listopada 2020

MOST - cz.XIII

Marc szedł chodnikami, przeciskając się przez tłum przechodniów niczym duch. Wszyscy mijali go obojętnie, jakby był niewidoczny i niewyczuwalny, a on przesuwał się między nimi wolnym krokiem, rozglądając się dokoła, zachwycając się otaczającą go scenerią melancholijnego i wiecznie spóźnionego, bo wciąż gdzieś się spieszącego miasta tonącego w jesiennej szarości... 


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku





wtorek, 24 listopada 2020

MOST - cz.XII

Marc ruszył energicznym, przyspieszonym krokiem w kierunku jadłodajni, wtulając głowę w ramiona i kuląc się z zimna oraz dygocząc bezwiednie. Posłusznie i wiernie dreptała za nim Betka, przystając na chwilę w przypadkowych miejscach i obwąchując chodniki, mokre od porannego szronu trawy czy nagie, bezlistne krzewy, po czym podbiegała do swojego nowego pana, nadrabiając drogi, radośnie machała ogonkiem i spoglądała na mężczyznę brązowymi, krągłymi ślepkami, jakby chciała okazać mu bezgraniczną wdzięczność za przygarnięcie osieroconego psiaka... 


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku





poniedziałek, 23 listopada 2020

MOST - cz.XI

Rytmiczne, równomierne cykanie zegara kołysało w ramionach spokoju stan głębokiego odprężenia. Szum nagich gałęzi zlewał się ze świstem wiatru, przypominając odgłos bata, smagającego powietrze nad grzbietami konnych zaprzęgów, galopujących niczym myśli Agnieszki, rozpędzone w przestrzeni i rwące z kopyta we wszystkie możliwe strony świata... 


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku




niedziela, 22 listopada 2020

MOST - cz.X

Ksiądz klęczał w głębokim milczeniu przed ołtarzem w pustym, wypełnionym półmrokiem kościele. Pogrążony w modlitwie miał zamknięte oczy i głowę wspartą o splecione dłonie, związane sznurem drewnianych paciorków różańca... 


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku




piątek, 20 listopada 2020

MOST - cz.IX

Ulica dyktuje własne warunki, żąda respektowania owych własnych, narzucanych wszystkim bezwzględnych praw, których kodeks stanowi dewizę, będącą szansą na przetrwanie w warunkach nie sprzyjających człowiekowi, a deformujących ludzką naturę, upodabniającą się z czasem do zwierzęcych odruchów i instynktów... 


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku





czwartek, 19 listopada 2020

MOST - cz.VIII

- Może… - odezwała się nieśmiało, obejmując dłońmi kubek gorącej, świeżo zaparzonej kawy – powinniśmy powiadomić policję? – wpatrywała się w męża z panicznym w oczach niepokojem – Jak myślisz?...


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku





środa, 18 listopada 2020

MOST - cz.VII

- Nowa gwiazdo z Jakuba, Tyś nad Aniołami. – rozbrzmiewał przezroczystym tonem krystalicznej akustyki poranny śpiew, wypełniający puste nawy, skromnie oświetlonego kościoła, do którego wnętrza przebijały się strzeliste promienie wschodzącego słońca, rozlewając na podłodze mozaikę mieniących się kolorów witraża, rozpraszającego budzące się do życia światło – Ogromna czartu jesteś, w szyku obóz silny, – unosił się męski, potężny głos kapłana, stojącego samotnie przed ołtarzem z modlitewnikiem w dłoniach – bądź chrześcijan ucieczką i port nieomylny. Sam ją stworzył w Duchu Świętym…


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku





wtorek, 17 listopada 2020

KRUKOWATE

Przed czymże to nas takim żalem przestrzegacie,

Czarne pióra na niebie wiatrem rozkładając?

Przed czymże w stadzie lub same uciekacie,

Krzyk i lament złowróżbny echem rozsiewając?

 

Co wy wiecie, a czego ludzki umysł nie zna?!,

Że drwicie, na gałęziach siedząc przygarbione.

Czy gorycz was przepełnia niewezbrana przez nas,

Że chodzicie po trawie w liściach rozdrażnione?!...

 

Jakiż ból to w was pęka piękne żałobnice,

Że w płaszczach przygnębienia wszędzie się włóczycie?...

Skrzydła wasze – falbany, co tworzą spódnicę –

Złotym liściem się błyszczą, co zda się obszyciem.

 

O, czcigodne orszaki hebanowych lotek,

Wyczesane palcami zalotnego wiatru.

O, znawczynie przeróżnych sekretów i plotek!,

Przy was słychać posępne upływanie czasu,

 

Przy was słońce wygasa i blednie zlęknione,

Księżyc niczym właz światła zdaje się rozpierać.

Wy, co jakby kolebki rytmem rozchodzone,

Jakże długo będziecie szarości rozcierać

 

I nostalgii nutami skapywać na ziemię

Niczym bryły, co węglem rozrzuconym leżą?

O, wy – proroków klątwą naznaczone plemię!,

Czyż to od waszych modłów dni smaki zależą?!...

 

Jakże ma nie zachwycić wasza populacja,

Która na niebie, niby ziarna maku, błyszczy?!

Przez was jest obwieszczana natury stagnacja.

W waszych piórach sen ciszy rzęsami się iskrzy.

 

Lećcie!, lećcie!... spłoszone, debatą skłócone,

Jak latawce, co czernią zasłaniają niebo.

Każdy będzie dobitnie w każdą świata stronę

Chwalił wasze niezwykłe, oryginalne piękno,

 

Niczym liter, co w rzędzie czarnym atramentem

Są zapisem mądrości zbieranej od wieków.

Lubię dumać zalana waszych stad zamętem,

Bo wasz chór wywołuje refleksję w uśmiechu.




MOST - cz.VI

Agnieszka wybiegła ze szkoły, uciekając od złośliwych komentarzy bezwzględnych kolegów, którzy w żaden sposób nie szczędzili jej kąśliwych uwag, będących obrzydliwą i paskudną recenzją nagich zdjęć, opublikowanych w internecie przez Arka... 


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku




poniedziałek, 16 listopada 2020

MOST - cz.V

Agnieszka nie miała najmniejszej ochoty wchodzić do sali na zajęcia szkolne. Zamknęła się w toalecie. Usiadła na parapecie okna, wtulając głowę w chłodną szybę i obserwując tłumy licealistów, rozsypanych na placu, wchodzących do budynku, gromadzących się na schodach, dyskutujących i chichoczących lub ganiających się po parkingu, albo siedzących na poręczach i barierkach niewysokiego ogrodzenia, niczym wróble ukryte w konarach krzewów, okalających chodniki... 


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku







BĘDZIESZ...

Będziesz we mnie… na zawsze we mnie pozostaniesz,

Bo wrosłeś korzeniami wspólnej codzienności

W duszę, w której na wieki będziesz miał mieszkanie

Pełne wspomnień i ciepła najszczerszej miłości.

 

Będziesz we mnie, choćby nas życie rozdzieliło.

To wszystko, co jest nami, nie da się wymazać.

Wszystko, co już się stało, co nas zespoliło,

Będzie się we mnie rodzić,… będzie się powtarzać…

 

I zapamiętam oczy, rzęsy i łuk brwiowy

Oraz bruzdę na czole w grymasie zadumy,

Twoje usta i układ warg w galopie mowy,

Barwę słów, co strącały nutą głosu struny.

 

Będę czuć twoje dłonie i twoje ramiona,

Delikatne muśnięcia oddechu na sobie…

Kiedy będę już stara i ziemią zmęczona,

Będę z tobą w mym sercu, jeśliby nie w głowie.

 

Będziesz we mnie, bo jesteś częścią mnie bezwzględnie.

Tyle lat nas spajało skutecznym efektem.

Nie wiem, co dziś czy jutro mój najdroższy będzie,

Ale wiem, że ty we mnie, a ja w tobie jestem.

 

Wschody słońca, zachody i pełnie księżyca,

Parasole gwiazd lśniących pod deszczem listowia.

Każda chwila przy tobie prostotą zachwyca…

Jam jest twoja, ty moja najlepsza połowa.

 

Uczyliśmy się milczeć w szacunku, w pokorze

Wbrew żywiołom emocji, które nas targały.

Człowiek dzięki miłości lepszym stać się może,

Choćby go losu bicze ze wszech stron smagały.

 

Będziesz we mnie i śmierć nas nawet nie rozłączy.

Zostanę już na zawsze twą oblubienicą.

Wszystko wokół się zmienia i wszystko się kończy…

Naszych dni nie wycenią oraz nie policzą,

 

Bowiem to, co jest nami, bezcennym się stało

I nikt tego nie kupi, choćby dawał krocie,

Choćby siebie zastawił, to wciąż będzie mało

Bez względu czy w diamencie, czy też w szczerym złocie.

 

Będziesz we mnie, ja w tobie jak dusza i ciało,

Które po rozdzieleniu i tak się połączą.

Widać tak być najdroższy po prostu musiało.

Niech się kroki nóg naszych w tańcu ciągle plączą,

 

Niech na tarczy zegara naszych stóp odciski

Rozcierają godziny w obręczy znaczone.

Jak to dobrze, że w tobie jest ktoś dla mnie bliski,

Że są dusze i ciała nasze połączone.




niedziela, 15 listopada 2020

MOST - cz.IV

Aleks… Mężczyzna nie budzący zaufania, a jedynie strach, albo nienawiść. Wchodząc do jakiegokolwiek miejsca czy towarzystwa, odstraszał wszystkich. Ludzie unikali go i omijali szerokim łukiem, by nie narażać się na nieprzyjemności niepożądanych starć siłowego zderzenia... 


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku




piątek, 13 listopada 2020

MOST - cz.III

Marc poczuł ogromne zmęczenie w nogach. Przemierzył sporo kilometrów, szukając po śmietnikach czegoś wartościowego. Nie miał już najmniejszej ochoty iść dalej. Marzył tylko, by odpocząć...


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku





czwartek, 12 listopada 2020

MOST - cz.II

- Nie śpisz? – zapytała nastolatka, wchodząc niemal bezszelestnie do mieszkania, w którego progu zastała matkę, stojącą w szlafroku z rękoma splecionymi na piersiach...


Powieść została przekazana do publikacji wydawniczej dn. 25 stycznia 2021 roku





środa, 11 listopada 2020

PODSUMOWANIE

Idzie moje dzieciństwo z bagażem na plecach

W plisowanej spódnicy, w koszuli z żabotem,

W białych, wręcz lśniąco białych i długich skarpetach,

W za dużych butach, które zdają się kłopotem.

 

Człapie moje dzieciństwo żółtą z piachu drogą –

Krętą, wąską jak wstążka wpleciona w zarośla.

Nogi strasznie zmęczone dłużej iść nie mogą…

Wierzą, że dalej ścieżka będzie znacznie prostsza,

 

Więc cierpliwie stawiają stopy w swym zmęczeniu

I zwodzone nadzieją wciąż się nie poddają.

Ślady ich odbijane jak w rozkojarzeniu

Świadczą o tym, jak nogi ciężko w marszu mają.

 

Widzę moje dzieciństwo ze słońcem we włosach,

Z oczami wiecznie w górze, co wodzą dokoła,

Z myślą, która w tym wieku nie jest wcale prosta,

Z duszą, którą natura wyrywa i woła.

 

Widzę jakie zaradne i jakie jest stare,

Niezdolne do zabawy, wessane w codzienność.

W plecaku żadnej lalki, lecz zeszytów pare,

A w nich wszystko, co w sercu cierpi na bezsenność.

 

Widzę moje dzieciństwo w kwiatach i w motylach,

W chmurach, co płótnem zdają się pełnym obrazów.

Widzę jak nad strumieniem z mostu się wychyla,

Ufając bardziej drzewom – ludziom nie od razu.

 

Wtem podchodzi dziewczyna młoda, pełnoletnia

Z twarzą mego dzieciństwa, lecz z rysem poważnym…

Nie jest ani urodna, nie jest również szpetna…

Idzie krokiem zadumy i wielce odważnym.

 

Zatrzymuje się nagle przed moim dzieciństwem

I przykuca, spojrzeniem w oczy zaglądając.

Uśmiecha się i usta szepczą jakby liściem,

I w dłoni małe rączki dziewczynki trzymając...

 

Po chwili z swej torebki wydostaje misia,

O którym ta dziewczynka marzyła na Gwiazdkę,

A którego to właśnie otrzymała dzisiaj,

Mając w młodej dziewczynie lat już kilkanaście…

 

Chyba zbliżę się do nich, aby je zaprosić

Na szarlotkę i kubek czarnej czekolady.

Każda z nas mimo wieku wzrok wciąż w górę wznosi,

Poza światem szukając osłody, porady.

 

Może razem przy stole w głębokiej zadumie

Posiedzimy w milczeniu, splatając spojrzenia.

W każdej z nas każdej cząstka, więc każda rozumie,

I nie musi mieć żadna nic do powiedzenia.

 

Taka moja jest przyjaźń kobiety z dziewczyną

I z dziewczynką, co zda się naszym połączeniem.

Obok nas puste krzesło, bo gdy lata miną,

To staruszka nas wszystkich zajmie to siedzenie.