piątek, 6 listopada 2020

MY

Karmię cię sobą… mym spojrzeniem, dotykiem,

Ciepłem mego ciała oraz ogniem serca.

Karmię cię sobą… milczeniem, jak i krzykiem,

Bo jestem w twoim życiu ostatnia – wciąż pierwsza.

 

Karmię cię sobą w radości oraz w trudzie,

W chorobie, w miłości, także… w rozgniewaniu.

Widzisz, jak wschód słońca, mą więdnącą buzię.

Czy myślisz niekiedy o naszym rozstaniu?

 

W twoich oczach mam przystań, w której się chowam,

W twych ramionach schronienie od lęku myśli.

Przy tobie w emocjach szczerych dorastałam,

Więc prawda się we mnie, a nie kłamstwo, ziści;

 

A tymczasem z kawą u twojego boku

Chcę patrzeć przed siebie więcej niż zuchwale,

Puścić wodze mego zachłannego wzroku,

Myślą drążyć cierpliwie ślady stóp w skale.

 

Pragnę ciszy, co głębią pochłania zmysły,

Kąta, w którym przy tobie się zestarzeję.

Nie dbam, że siły młode we mnie prysły!...

Dzięki tobie przy tobie duch mój się śmieje.

 

Mamy mnóstwo za sobą, mało przed nami,

Ziemia spod nóg wymyka się bez kontroli.

Może jutro będziemy już wspomnieniami,

Lecz to mnie nie smuci, w ogóle nie boli,

 

Byle razem do końca, do zachodu dnia

Z dłońmi, które palce ze sobą sznurują.

Ja – to ty jesteś najdroższy, a ty to- ja,

Więc dusze i ciała w nas się cementują.

 

Cóż nam świat orbitą wokół przepasany?!

Cóż czas, co po torach przemijaniem pędzi?

Tyś moja doczesność, mój umiłowany.

W twoim sercu szczęście me przyziemne siedzi,

 

Więc karmię ciebie sobą, by cię nie stracić,

Nie zniszczyć karmiona przecież całym tobą.

Każdą cenę gotowa jestem zapłacić

Za śmierć przy twej piersi z siwiuteńką głową.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz