poniedziałek, 9 listopada 2020

TESTAMENT

Chcę umrzeć zimą – niech choć śnieg zapłacze,

Jak nad kołyską kryształem się kruszył;

Ptak niech przy grobie na gałęziach skacze,

By szron z igliwia na trumnę się prószył

 

I niechaj cisza mrozem ścina usta,

Myśli w kołnierzach niech zasną na moment;

Ciemność wieczoru jak żałobna chusta

Niech się pochyli w zadumie pod dzwonem

 

A żałobnice w pierzastych habitach

Lśniących jak zbroja hebanowym wzorem

W przestrzeni, która jest echem spowita,

Niech brzmią jak nenia lamentacji tonem.

 

Chcę umrzeć zimą – odejść w dniu narodzin,

By czas zatoczył historii mej koło,

W ramionach ciepłych i spokojnych godzin,

Które refleksją ucałują czoło

 

I się pochylą nad martwą powieką,

Wstążką oddechu zawiązując rzęsy…

Niech spocznie na mnie sosny proste wieko,

W którym żywicą pachną ścięte pędy.

 

Niechaj mnie złożą w palczastych korzeniach

W kopcu łopatą uklepanej ziemi,

W zagłówek wbiją przy polnych kamieniach

Krzyż, co się brzozy peleryną mieni.

 

Chcę umrzeć zimą – tak po prostu pragnę –

Skromnie i prosto, samotnie, jak dotąd.

Niczego więcej nie żądam, nie łaknę…

Nieważne: gdzie?!,.. jak?!,… ale ważne: dokąd!

 

Niech wezmą serce, by biło dla kogoś.

Ponoć… się komuś w życiu przysłużyło…

Nie ma w nim miejsca na gniew oraz wrogość,

Chociaż szlachetne do końca nie było.

 

Nic nie przyniosłam i nic nie zabieram.

Nie osiągnęłam też wspaniałych rzeczy.

Zostawiam zatem blady cień portfela

I kilka, w niczym nieszczególnych wierszy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz