wtorek, 31 sierpnia 2021

PRZEZNACZENIE

Trudno uwierzyć, że gdy cię nie będzie,

To mimo wszystko słońce jutro wstanie,

Czas nie zatrzyma się w szalonym pędzie,

Niewielu załka ci na pożegnanie.

 

Być może garstka, która zauważy,

Że ciebie nie ma, żeś się w drodze zgubił,

Wspomnieniem stanie przy grobie na straży,

Tęskniąc, byś wreszcie do żywych powrócił.

 

Większość, zupełnie ciebie nieświadoma,

Ruszy zwyczajem do swych obowiązków.

Osoba tobie całkiem nieznajoma

Zgarnie pustostan twoich dawnych kątów

 

I powyrzuca pamiątki po tobie,

Zmieni strukturę, którą budowałeś.

Z góry się przyjrzysz tej właśnie osobie

Z zadumą w sercu: „Co osiągnąć chciałeś?”…

 

Przewrotna kruchość ludzkiego istnienia

Wodzi człowieka wciąż na pokuszenie.

Co byś nie zrobił, nic to wszak nie zmienia –

Kiedyś nastąpi twe nieprzebudzenie,

 

Lecz z tą różnicą, że zachody słońca

Będą się wschodem odradzać na nowo

I to zjawisko trwać może bez końca –

Ty zaś jakoby wyszeptane słowo.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia,.pl



sobota, 28 sierpnia 2021

WOŁAM!...

Wołałam!... lecz nikt nie odpowiadał,

Oprócz echa, które mnie wspierało

I choć mój głos przestrzenie rozsadzał,

Tylko ono dźwięk głosu słyszało.

 

Chcąc mnie wesprzeć, powtarzało za mną

Głoski, które pierś z siebie wydała…

Wokół było i niemo, i czarno.

Cisza brzemię mych głosek dźwigała.

 

Lata całe wołałam… wołałam!...

Ale nigdy nikt nie odpowiadał…

W końcu wołać czy mówić przestałam,

Bo nie warto, gdy szept mój przeszkadzał.

 

Dzisiaj idę w milczeniu, w zadumie

Pokorniutka i z echem pod rękę.

Większość gani mnie i nie rozumie,

Podszczypując krytyką udrękę.

 

Gdzie byliście, gdy kiedyś wołałam?!

I dlaczego nikt z was nic nie mówił?!

Czemu z echem i ciszą zostałam?!

Czemu głos mój się błąkał i gubił?!

 

Teraz, kiedy przywykłam do tego

I co najgorsze już oswoiłam,

Chcecie okraść mnie ze wszystkiego

Jakbym sobą was dzisiaj drażniła.

 

Przecież może pozostać jak było

I, jak wtedy, dziś też mnie nie słyszcie,

I traktujcie jak coś, co się śniło

Lub jak wiatrem strącane z drzew liście.

 

Kocham szczerość, więc żadnej obłudy.

Niech zostaną ci, co mnie słyszeli.

Nienawidzę tandetnej podróby

Ludzi, którzy się nagle skądś wzięli.

 

Komplementem nie kupisz mej duszy,

Adoracją nie uśpisz czujności.

Bliscy sercu ci, co ich coś wzruszy,

Którzy mają potencjał miłości –

 

Tacy bowiem mnie będą traktować

Jakby siebie pragnęli doświadczyć.

Z nimi nigdy nie będę żałować,

Choćbym miała nic w życiu nie znaczyć.

 

Nie ma bowiem cenniejszej monety

Ponad szczerym, życzliwym człowiekiem.

Takich długo szukałam, niestety,

Lecz to czasy odległe, dalekie.

 

Teraz szczęście to obok mnie siada,

Bo, gdy wołam czy szepczę w zadumie,

Echo czułe na dźwięk odpowiada,

Ale i ten, co głos mój rozumie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



piątek, 27 sierpnia 2021

CEL

Co za źrenicą uśmiechniętą siedzi?

Co się ukrywa w niej przed całym światem?

Oko czas, który przechodzi, wciąż śledzi.

Jakie wspomnienia rejestruje zatem?

 

Twarz się mimiką próbuje wykręcić

Z podejrzliwości o wrażliwą duszę

I tak udaje szczęśliwą do śmierci.

Ja jednak płaczę, kiedy czymś się wzruszę.

 

Za stara jestem na przybranie pozy,

Na to by skórę przywdziewać nie swoją.

Szczerość nie wróży przecież zmierzchu grozy.

Biedni, co siebie samych że się boją.

 

Idę przez życie z podniesioną głową.

Nie każdy musi darzyć mnie sympatią.

Duszy nie karmi zakłamane słowo.

Nie chcę się szarpać z bzdurą czy też z racją.

 

Już nauczyłam się samodzielności

I z samotnością się zaprzyjaźniłam.

Czuję przedsmaczek duchowej wolności.

Dziś widzę – kiedyś tylko ślepą byłam.

 

Zasiadam często więc przed klawiaturą.

Opuszczam metry kwadratowe świata.

Czuję, że z ramion wyrasta mi pióro

I że mój umysł z sercem płynie… lata…

 

Ziemia mi spada spod stóp jak obuwie.

Zmysły otula błogie odprężenie.

Czuję się jakbym miała dobrze w czubie –

Tak we mnie kipi szalone natchnienie.

 

Trudno jest sobie samemu zaprzeczyć.

Trudno się pozbyć doznań, doświadczenia.

Ważne, by życie swe świadomie przeżyć!

Czy ktoś tym wzgardzi?... – to już bez znaczenia.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



ZARAZA

Samotność czeka cicha pod oknami

I się przygląda ludzkiej znieczulicy.

Przebiera w ludziach długimi palcami.

Niesie ich jako gruszki we spódnicy.

 

A gdy zasiądzie w cieniu pod drzewami,

To na kolanach rozkłada spódnicę

I chrupie ludźmi niczym orzechami,

Kęsem pompując różowiutkie lice.

 

Trzeszczy jej w zębach depresji cierpienie,

Soki puszczają co wrażliwsze serca,

A ona wodzi swe chłodne spojrzenie

Na pokuszenie, że pustka jest piękna.

 

Człowiek człowieka już nie zauważa

I jadem pluje zawiści, mściwości,

Przekleństwem w ustach bliźnim się odgraża,

Czyniąc drugiemu okrutne podłości.

 

A tych, co tłumy depczą obcasami,

Samotność zbiera jak pieniądz z chodnika,

Zagryza bilon pomiędzy zębami,

Sprawdzając wartość takiego grosika,

 

Po czym znaleźne chowa do kieszeni

I sunie przodem niczym nieprzytomna.

Wie, że się w ludziach już niewiele zmieni,

Więc wobec duszy bywa całkiem chłodna

 

I gdy dociera do mostu nad śmiercią,

Z kieszeni rzuca, co znalazła w drodze,

Ciska samobójstw pełną, hojną pięścią,

A śmierć je łyka, bowiem jest na głodzie…

 

I w nekrologach odsłonią gazety

Imiona takich, co śmierć pochłonęła.

Dziś nie wystarczy bogactwo niestety,

Gdy się na duszę samotność uwzięła.

 

Jedynie może życie uratować

Spojrzenie w oczy i uśmiech na ustach.

Można samemu błądzić, podróżować,

Kiedy nie wedrze się do serca pustka,

 

Kiedy z słuchawki ciepły głos miłości

Daje nadzieję, że ktoś ciągle czeka.

Samotność wówczas idzie w samotności,

Na kochanego spogląda z daleka,

 

Lecz gdy koperta pozbawiona znaczka

Czeka z tęsknotą na słowo otuchy,

Codzienność mija, ale śladem raczka,

Echo wylicza odrzucone duchy

 

I wtedy ona zjawia się jak zmora,

W dłoni zaciska serca, co wzgardzone,

W duchocie trzyma parcianego wora,

W zębach przeżuwa krocie niezliczone,

 

Później zmiażdżone wypluwa je w usta

Śmierci, co głodu nie umie poskromić.

Idzie na łowy, gdy torba jest pusta.

Nad zabitymi łzy nie umie ronić…

 

I tak wędruje samotność ścieżkami,

I wypatruje ofiary swej doli.

Czeka cierpliwie cicha pod oknami,

Nie czując tego, co człowieka boli.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



UŚWIADOMIENIE

Wtargnęłaś, starości, w moje dzieciństwo

I wżarłaś się w duszę jak w żelazo rdza.

Popełniłaś, starości, podłe świństwo.

Ten proceder, niestety, wbrew mej woli trwa.

 

Patrzę teraz na życie źrenicami

Dojrzałości, która we mnie przekwita.

Nie umiem iść w parze z rówieśnikami –

U mnie dzień zachodzi, kiedy u nich świta.

 

Zarzuciłaś, starości, sieć na duszę,

Która widziała, czuła więcej.

Teraz unieść krzyż konsekwencji muszę –

Nie nadąża umysł za spłoszonym sercem.

 

Teraz siedzisz, starości, przy mnie wiernie

W kapeluszu i w białych rękawiczkach.

Ludzie chcą zrozumieć mnie, lecz daremnie –

Staruszkę ośmiesza króciutka spódniczka.

 

Wianki kwiatów mam w głowie i motyle,

Skowronkami drżę cała od środka,

A na zewnątrz w zadumie głowę chylę,

Czekam, że przypadkiem ma młodość mnie spotka.

 

Może nieraz mijałam ją gdzieś w drodze,

A po prostu jej nie zauważyłam.

Idziesz przecież, starości, przy mej nodze…

Może więc na młodość się uodporniłam?

 

Zegar mi poprzestawiał puzzle życia.

Inni za karierą jak charty gonią –

Ja nie mam nic nowego do odkrycia.

Me potrzeby czasu na bzdury nie trwonią.

 

Teraz pragnę spokoju oraz Nieba,

Domu, w którym zatopię się w twórczości.

Upiłam się już światem – teraz trzeba,

Bym nauczyła się do siebie miłości.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



środa, 25 sierpnia 2021

JESIENIĄ PACHNIE

Chłodne powietrze ze szczyptą ognia,

Które płomieniem wżera się w drewno,

Co tli się korą niczym pochodnia,

Tworząc z purpurą namiętne jedno…

 

Więc czuję wilgoć o tym zapachu,

Który żywicę spija jak lawa,

Wije się w niebo wstążkami dachu

I się rozpływa jak sen… lub jawa…

 

I tak mnie drewno, które z kominka

Wznosi się w przestrzeń płowych błękitów

Na podobieństwo szarego dymka,

Ciągnie w szelesty starych zeszytów

 

Pełnych zapisków z mego dzieciństwa,

Co trzask gałęzi pod fajerkami

Złotym płomieniem w krwi kropli błyska

Lub na wykopkach nad ziemniakami

 

Traktuje zawsze z szczerą wdzięcznością

Jak smak beztroski oraz stan szczęścia…

Dusza goreje wówczas radością,

Gdy wspomnień słyszy to bicie serca.

 

Jeszcze jest sierpień, a zapach drewna

Perfumom września spryskał powietrze.

Idę i wcale nie jestem pewna,

Czy wokół lato gości się jeszcze.

 

Słońce pobladłe gubi swe włosy,

Wiatr spaceruje w pajęczyn strzępach,

Echo rozsiewa lamentów głosy

I mgła osiada w żółtych traw kępach.

 

Na czarnych skrzydłach niebo niesione

Zdaje się tęsknić niczym poeta.

Drzewa zielenią jeszcze zdobione

Wchodzą listowiem w kolejny etap.

 

Co się szelestem kruchym odzywa,

Co politurą blaszek płowieje.

Pnie ich oplata bujna pokrzywa,

W której żałobnie wiatr smutny wieje.

 

Pachniesz jesienią spłoszone lato.

Kolejna wiosna na plecy wchodzi.

Dziś jest zielono – jutro pstrokato.

Powietrze stygnie, nocą się chłodzi

 

I chociaż jeszcze słońcem się dnieje,

Które w obłoki promień rozwija…

Powoli lato gaśnie, ciemnieje

I już widocznie w sierpniu przemija.

 

Wrzosowym dzwonkiem ziemia sinieje

Jak pomarszczone usta człowieka

I chociaż w duszy młodość się śmieje…

W ciele zlękniona przed czymś ucieka.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



wtorek, 24 sierpnia 2021

TRAWO!...

Czemu płaczesz trawo o zmierzchu i świcie?

Czymże cię zraniło to przyziemne życie?

Czym żeś się wzruszyła, łzy spod rzęsy roniąc?

Co cię przygnębiło, smutku perły trwoniąc?

 

Krople świeżej wody na twych źdźbłach wibrują.

Wiatr je pocałunkiem nieśmiało dotyka

I trącone trenem podmuchu skapują

Do z mchu splecionego pod tobą koszyka.

 

Czemu płaczesz trawo pod parasolami,

Co są rozłożone w liściach paprociami?

Czemu we łzach toniesz szumiąca milczeniem?

Czyżbyś się przejęła swym kruchym istnieniem?

 

Spija krople żalu z twych włosów biedronka

I łapią je w sieci pająki w twych palcach.

Każda łza wilgocią w śpiącą ziemię wsiąka

Zgubiona bezwiednie podczas twego tańca.

 

Czemuś się nostalgią trawo tak zrosiła?

Czemuś się w korale żalu wystroiła?

Jaka cię tęsknota bólem ogarnęła

Żeś się w perłach wody trawo rozpłynęła?

 

Zdaje się, że widzę w twych łzach własne oczy,

Które wzrok cumują w portach horyzontu.

Ilość łez na rzęsach twych mnie nie zaskoczy.

Często podróżuję w duszę bez paszportu…

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



poniedziałek, 23 sierpnia 2021

SYNKU...

mojemu synkowi

Jeśli cokolwiek mnie, Synku, przytłacza,

To tylko moja poraniona dusza

I ciężki żywot nędznego tułacza,

I los, co często do cierpień przymusza,

 

Skrzydła, to z których pióra wyskubali

Ludzie o karku twardym jak ze stali,

Którzy to Boga wcale się nie bali

A serc zawiścią skażonych słuchali.

 

Jeśli ktokolwiek mnie, Synku, zasmuca,

To ja, co siebie rozdaję rękoma

Każdemu, kto się w me źrenice rzuca…

Później się chowam przed światem zraniona,

 

Do samotności głowę swą wtulając

Jakbym w niej miała poczuć ukojenie,

A, mimowolnie wstecz się oglądając,

Dźwigam na barkach żal i poniżenie.

 

Jeśli cokolwiek mnie, Synku, raduje,

Uśmiech, to który na Twych ustach widzę.

Opisać trudno, co do Ciebie czuję

A tym się chlubię, tego się nie wstydzę,

 

Bo to uczucie jak sens mego życia

Do kolejnego dnia walki zagrzewa.

Nie mam przed światem nic że do ukrycia.

Kocham Cię mocno! – nikt się nie spodziewa.

 

Jeśli ktokolwiek mnie, Synku, uświęca,

To Ty miłością niełatwą, lecz silną

I choć nierzadko skąpiłam Ci serca,

Będąc w relacjach dziecinnie naiwną,

 

Nikt, nic mi Ciebie nigdy nie zastąpił,

Nikt, nic mi Ciebie nigdy nie odbierze.

Człowiek, co matką, zaszczytu dostąpił,

A… nieudolnie dar w swe ręce bierze.

 

Chciałabym Nieba uchylić że Tobie,

Matczyną piersią osłonić przed ciosem,

Wykrzyczeć wszystkim, niech każdy się dowie,

Że nie pozwolę szastać Twoim włosem!

 

Chciałabym przenieść Cię przez wichry, burze,

Opatrzyć rany, które też zadałam,

Sypać pod stopy tylko w płatkach róże,

Ale uczynić tego nie zdołałam…

 

Wiesz czym samotność, wzgarda, odrzucenie,

Ból, który duszę na strzępy rozrywa.

Wiesz czym jest, Synku, podłość, poniżenie,

Żal, gdy niesłusznie się z losem przegrywa.

 

Znasz smak goryczy, braku zrozumienia

I znieczulicy, co ludzi zatruwa…

Nie było na to mej zgody, milczenia,

Więc miecz boleści me serce przekuwa.

 

Takie jest życie na tym łez padole,

Na którym człowiek człowiekowi wilkiem.

Niech świat poczuje wreszcie Bożą wolę

I się zatrzyma w refleksji na chwilkę!

 

Może poczuje ból ranionych dzieci.

Może zapłacze jak bezradna matka.

Może nadzieja jak słońce zaświeci,

Miłość zapłonie na godności skrawkach.

 

Tymczasem dłonią pomarszczoną z czoła

Odgarniam myśli Twoje zatroskane.

Przy Tobie, Synku, jestem że wesoła,

Przy Tobie zawsze wojowniczo stanę

 

I choćbym miała zmierzyć się z Goliatem,

Stając przed wrogiem mizerną posturą,

Za łeb go chwycę i zatrzęsę światem,

I będę kazać przemieszczać się górom,

 

Bo nic tak, Synku, matki nie umacnia

Jak miłość, którą chodzę po jeziorze.

We mnie, ułomnej, Twoja dusza bratnia,

Która Ci zawsze i wszędzie pomoże.

 

Nie trwóż się zatem i pamiętaj, Synku,

Że masz to we mnie sługę, przyjaciela

I choć zgarbiona siedzę przy kominku,

Do boju ruszam, gdy Ci coś doskwiera,

 

Bo każda matka z miłości do dziecka

Staje się zawsze aniołem na straży.

Obca jest dla niej wymówka, ucieczka,

Gdy ktoś jej dziecko skrzywdzić się odważy.

 

Idź więc spokojnie przez życie niełatwe.

Sam w tym nie jesteś – idę tuż za Tobą.

Masz prawo przeżyć swoje życie własne,

Idąc, wbrew wszystkim!, z podniesioną głową.

 

Idź i zdobywaj, odkrywaj na nowo.

Szczęście się Tobie, Syneczku, należy.

Jeśli Cię zrani czyn lub czyjeś słowo,

Jeśli ktokolwiek Cię biczem uderzy,

 

Wesprzyj się, Synku, na moim ramieniu

I nie dbaj o to, czy dam sobie radę,

Bowiem przy Bożym, hojnym wspomożeniu

Ze wszystkim sobie, Syneczku, poradzę.

 

Jesteś miłością moją, moim ciałem,

Które pod sercem nosiłam z radością,

Więc sam nie jesteś – i to jest wspaniałe.

Razem staniemy przeciw przeciwnościom

 

I zwyciężymy, zdepczemy, co podłe

I co człowieka z godności okrada

Jak wojownicy na oklep lub w siodle.

Razem! – nie straszna nam żadna zagłada.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl