Oddaliłaś się ode mnie Matko…
Śladem minut odmierzasz rozłąkę.
Widujemy się tak bardzo rzadko.
Droga spotkań się bez przerwy plącze.
Los pod nogi nam podrzuca tylko kłody,
Codziennością się zwalają obowiązki,
Człowiek nie jest już, jak wczoraj, taki młody
I pod stopą grunt się robi bardziej grząski.
Na spacerach widzę wstążkę autostrady
I wspominam swe podróże w Twoje strony.
Kiedyś… Dzisiaj już nie daję sobie rady,
Bo za bardzo jest kręgosłup obciążony,
Więc z tęsknotą patrzę w światła samochodów,
Które gasną za zakrętem lub w oddali.
Mimo szczerych chęci, starań i sposobów
Nie wskazuje nic, abyśmy się spotkali.
Oddaliłaś się Mateńko moja.
Zasiedziałaś się pod kuchni kaflem.
Wzrok Twój błądzi w płomieni powojach,
Przez fajery strzela w sufit światłem.
Trzymam dłonie Twe jak płótno lnianej ścierki –
Tej, pod którą dojrzewały Twoje ciasta.
Pachną mlekiem gotowane mi zacierki
Oraz plastry krojonego grubo masła,
Na ceracie kosz z pieczywem jeszcze ciepłym,
Konfitury porzeczkowe i z agrestu,
Herbatniki, co się złocą miodem lepkim,
Smalec, zioła przyprawione garścią pieprzu,
Rosół, boczek, które drzemią na fajerach,
I ziemniaki, co ogniskiem smacznie pachną,
Mięta, lipa, co przez okna w dom spoziera,
Jabłka, grusze, które w rosę z drzew opadną…
Oddaliłaś się ode mnie Mamo…
Odsunęło Cię ode mnie życie.
Nigdy wszak nie będzie już tak samo.
Wszystko inne budzi się o świcie.
Zapamiętam Cię z wianuszkiem polnych kwiatów,
Ze skowronkiem, co jak broszka na Twej piersi,
Pod błękitem nad falami pszennych łanów
Wisi skrzydłem i przez pióra słońce cedzi.
Zapamiętam Cię w falbanach jaskółeczek,
Które pruły się w paprociach babim latem
I w koralach z jagód oraz poziomeczek
I z apaszką słotnych liści zszytych wiatrem.
Zapamiętam Cię w kożuchu śnieżnej wełny,
W wielkiej czapie z pomponami w czubkach sosny
I z brokatem, co w Twych włosach iskrzy
srebrny,
W bazi kotkach u początku wczesnej wiosny…
Oddaliłaś się Mateńko moja…
I się z każdym dniem oddalasz bardziej..
Spaceruję sama po pokojach,
Widząc przyszłość naszą coraz czarniej.
W innym miejscu bowiem przyszło mi zamieszkać.
W innym miejscu dojrzewają moje wina.
Nie wiem nawet, jak nam długo przyjdzie czekać
Oraz jaki skutek tego i przyczyna?
Rozpostarłam wzrok w przestrzeni mej obczyzny,
Usychając jako sierpniem ścięte kwiaty.
Teraz w sercu mam, ma Matko, dwie ojczyzny
Oraz miłość, co spłacają mi na raty.
Łono, które mnie na świat ten nie poczęło,
Pewnie wtuli oszronioną, senną głowę –
Na nim skończy się, co w Tobie rozpoczęło…
Moje serce przyjąć wszystko jest gotowe,
Więc… się chociaż oddaliłaś Mamo,
Zostawiając mnie w ramionach innej,
Będę zawsze kochać Cię tak samo
W mej miłości prostej i dziecinnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz