czwartek, 12 sierpnia 2021

POKUTA DO RAMIENIA PRZYKUTA

z koroną - wirusem

Jakież to objawy męstwa! –

Tu dyspensa, tam dyspensa.

Na covidu zwyciężenie

Biskup wzmocnił obostrzenie –

By uniknąć zarażenia,

Wszystkim wręczył rozgrzeszenia,

Lud zwalniając z nabożeństwa.

Krąży zatem ta dyspensa

Po miasteczkach oraz wioskach,

A z nią szerzy się beztroska

I w Kościele puste nawy.

No, bo biskup tak łaskawy

Zmienił wszelkie obyczaje,

Więc lud w domu pozostaje,

W telewizji Mszę ogląda

I do kuchni też zagląda,

Krzycząc z garów: „Z duchem twoim!”…

Że też biskup się nie boi.

Krew i Ciało kto spożywa,

Ten po śmierci szczęśliw bywa,

Bo ma grzechów odpuszczenie,

Łaskę i wieczne zbawienie.

Biskup jednak ignoruje

To, co Jezus w nas hartuje,

I pod strachem, nie przed Bogiem,

Przed covidem czując trwogę,

Dał dyspensę chrześcijanom,

Mówiąc, że to jest tak samo,

Kiedy w domu Mszę zobaczą.

Czy to wierni za grzech płacą,

Zaniedbując Eucharystię,

Czy to biskup grzechy wszystkie

Na swe barki jak krzyż bierze?! –

To omówić trzeba szczerze!

Jakaż wiara jest w biskupie,

Że lud zamknął we chałupie,

Że w Jezusie covid widzi,

Że się czynić tak nie wstydzi,

Oddzielając lud od Boga,

Gdy przed covid drży w nim trwoga?!

Jak się mają Pisma Słowa?! –

Pojąć tego nie zda głowa,

Co w biskupie ma nadzieję,

W którym wiara nie goreje,

A strach wielki miłość niszczy

W duszy, co jest pełna zgliszczy.

Siedzą zatem na kanapie:

Ojciec jeszcze głośno chrapie,

Matka kawę pije z kubka,

Przy paznokciach dłubie córka,

Syn z dziewczyną na kolanach,

Msza w ekranie płynie sama,

Biskup zaś w swojej komnacie

Strachu pełne nosi gacie,

Lecz przed covid, nie przed Bogiem,

Dźwiga w sobie wielką trwogę.

Pan Bóg temu się przygląda,

Nic nie mówi, nic nie żąda,

Milczy tylko, obserwuje

Za i przeciw kalkuluje,

Z żalem w Sercu Swym wzdychając

I twarz dłońmi zasłaniając,

Tracąc resztki cierpliwości

Dla biskupa nieprawości.

„Trudno! – mówi sprawiedliwie –

Ja się sobie sam już dziwie,

Że z biskupem wytrzymuję

I dyspensy toleruję.

Chciał, niech będzie według woli!

Skoro biskup tak swawoli,

Niech grzech człeka na się bierze.

Wszystko robi przeciw wierze,

Strachem ludzi zarażając,

Syna mego zamykając

W nawach pustych na trzy spusty

Przez co człowiek jak dzwon pusty

Bez nadziei i miłości,

Bez oddania i ufności.

O czym biskup myśli, marzy?!

Kościół pusty, tłum na plaży.

Czyż o szczęście dba doczesne

Zamiast dbać o życie wieczne?!”

Dostał biskup wóz z drabiną,

Zapełniany ludzką winą,

Co dyspensą wziął na siebie.

Że na ziemi tak i w Niebie –

Biskup ciągnie wóz za sobą

Z pochyloną w trudzie głową

I po śmierci dojść nie może,

Kołem drogę czyśćca orze,

Idąc jakby w miejscu stałym.

W grunt się koła zapadały

Od ciężaru ludzkich grzechów.

Minie pewnie mnóstwo wieków

Zanim biskup dotknie bramy

I usłyszy: „Zapraszamy

Do Królestwa Niebieskiego.”

Czy dostąpi daru tego?!...

Biskup umarł, koło jęczy,

A pod wozem biskup ślęczy.

Nabrał na wóz win człowieka,

Więc do Nieba wciąż daleka

Zda się droga, co pokutą

Na ramionach ma przykutą

Uzdą konia, co wóz ciągnie,

Mdlejąc pod nim nieprzytomnie.

Takie skutki tego męstwa –

W nich od Raju zaś dyspensa.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz