środa, 29 kwietnia 2020

CAŁA JA


Jest we mnie ogrom bólu i ogień złości.
Mam też temperament żywiołów natury.
Nie mogę się oprzeć na czas zachłanności.
Widzę odcień różu, choć kolor ponury.

Nie odkładam na jutro tego, co jest dziś.
Nie wyrzekam się prawdy – pragnę być szczera.
Chcę przed siebie z radością nieustannie iść
Wbrew trudnościom drogi, co w stopy uwiera.

Za dużo mnie w życiu przykrości spotkało,
Abym miała ulec mizernym pokusom.
Zbyt wielu mą duszą jak kartą szastało,
Więc teraz zabiegać o sympatię muszą.

Próbowano odebrać mi godność, wolność
I zdegradować do kasty szczurołapów,
Lecz zmiażdżyłam swą wiarą tę wredną podłość,
Wydarłam nadzieją radość swą z zaświatów,

A miłością, co kipi we mnie jak lawa,
Wzbiłam się ponad gwiazdy na skrzydłach Nieba.
Choć wciąż czyha na mnie krwiożerców obława,
Nie dbam o to! – zmartwień mi już nie potrzeba.

Nie odczuwam gniewu łańcuchów na dłoniach
I okowy zazdrości nie ciągną mych nóg,
Zawiść wiankiem gwoździ nie ciąży na skroniach,
Więc przygnębienia balast nie będzie mnie gniótł.

Idę dalej, przed siebie z głową w obłokach,
Z ramionami, na które nikt już nie wskoczy.
Będę patrzeć na świat łaskawie z wysoka.
Będę ludziom zaglądać głęboko w oczy.

Nie pozwolę się zdeptać, poniżyć, okraść.
Spragniona szacunku, zapłacę wdzięcznością.
Możesz zatem spokojnie i bezpiecznie spać.
Nie chcę być skażona zemstą i podłością.

Nie chcę mieć przy sobie jednak hipokrytów,
Oklasków na pokaz, uśmiechów z teatru –
Z takimi nie wejdę na wyżyny szczytów,
Z takimi nie złapię w moje żagle wiatru.

Idźcie z Bogiem obłudni o sercu jak głaz.
Gdy nadarzy się kiedyś taka okazja,
Oby zapał do złego w was nareszcie zgasł.
Niech wyprze nienawiść waszych dusz empatia.

Ja zaś idę w przeciwnym niż wy kierunku
Z optymizmem w plecaku i z kijem w dłoni.
Wyobraźnia za mną na wierności sznurku
Motyle fantazji niestrudzenie goni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz