czwartek, 12 maja 2022

PRAKTYCZNIE OD ZERA

Posmakowawszy podczas snu, czymże śmierć jest,

Każdego poranka budzę się do życia.

Powieki rozsuwa rzęs spleciony szelest

I oko wypełza wzrokiem spod ukrycia.

 

Później… o świcie wychodzę z psem na spacer.

Nie wszystko wokół bywa już przebudzone.

Patrząc na świat, myślę – co dla niego znaczę?

Spoglądam za siebie na to, co stracone.

 

Nie wiem, co się zdarzy w przedziale godziny.

Mimo to wyruszam tym pociągiem czasu

Do jutra, którego może nie ujrzymy…

Wjeżdżam w gąszcz mych myśli jak w gęstwinę lasu.

 

Wtem mija pogodność wiosennego ranka.

Słońce nagle zgasło pod granatem nieba.

Drzewa, niczym w rewii, w swych dorodnych wiankach

Wybiegły do tańca z wiatrem, co w nich śpiewa.

 

Tak się wszystko może zmienić w mgnieniu oka,

Nic nie jest na stałe i w ruchu ulata –

Tak nas i ubywa przy stawianych krokach…

Już nas kruszą w palcach te minione lata

 

Niczym grudkę gliny ścieranej w opuszkach.

Czerpię więc świadomie krople mego bytu

Nim głowę ponownie pochłonie poduszka,

Z której się – być może – nie zerwę do świtu.

 

Nic, co mogłoby nastać następnego dnia,

Nie jest ważne w świetle tego, co jest teraz,

Bo… Czym jestże naprawdę nasze dumne JA?!,

Gdy dzień zaczynamy, praktycznie, od zera…

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz