Wyszłam na spacer, szukając radości,
A deszcz mnie ciągle łzami prześladował
I przemoczona niemalże do kości
Czułam jak tworzy moje ciało woda.
Krople o liście drżące uderzały
Niesione wiatrem jakby nurtem rzeki
Aż się korony szumem rozsypały,
Niosąc drzew szelest w świat echem dalekim.
Miałam wrażenie, że mnie wodospady
Ze wszech stron całą jak w bursztyn wtopiły.
Czułam na skórze przyjemność kaskady
Jakoby krople mną po prostu były.
Nad głową niebo w szarościach się puszy
A mimo wszystko ptaki wciąż śpiewają.
Jakże cudownie i błogo mej duszy,
Gdyż myśli w deszczu płoche zastygają…
Obłędna rozkosz zmysły moje koi,
Cząsteczką wody wsiąka w moje tkanki.
Czemu to człowiek deszczu że się boi
I obserwuje ów deszcz zza firanki?
Czyżby się trwożył, że się w nim rozpłynie,
Że go pochłonie ziemia skroplonego?
Przecież niebawem każdy z nas przeminie
I na to wpływu nie mamy żadnego,
Więc... cóż nam szkodzi poszukać radości
Nawet w deszczową, wręcz ulewną porę?
Ja czerpię szczęście z tejże przyjemności
I co los daje, to z wdzięcznością biorę.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz