Czyżby to jesień już się wkradała,
Ściągając z liści świeżość zieleni?
Ot, niecierpliwa oraz zuchwała
Rdzawo na trawie rosą się mieni.
Porozkładała białe serwetki,
Co lśniącą nicią jak folia błyszczą
I na gałązkach w kształcie rozetki
Porozciągane sprężyście wiszą,
Więc zda się oku, że lustra widzi
W drobnych kawałkach porozrzucane,
W których się słońce odbicia wstydzi
I się przegląda lekko zmieszane
To złotem iskrząc, to w cień wpadając
Jak w tańcu krokiem niesione skocznym,
To się chowając, to wychylając
Światłem lękliwym oraz radosnym.
A w jego pląsach kasztany płoną
Liśćmi, co plamą rudą kruszeją.
W koronach widać brzemienne łono
Owoców, co to wkrótce dojrzeją
I sypną gradem jeżastych piłek,
Których łupiny szczeliną pękną,
Kiedy poczują zderzenia siłę,
Budząc spod powiek tęczówkę piękną
O herbacianym, mocnym kolorze
Obrysowanym kolczastą rzęsą.
Pod koronami to brązu morze
Fale wibracji, już zda się, trzęsą...
Tymczasem lato jeszcze króluje,
Chociaż przedziwnie melancholijne.
Gdzieniegdzie zda się, że ustępuje
Jakby naiwnie ufne, dziecinne
Jesieni, która czeka za progiem,
Oddechem chłodnym krasząc powietrze.
Dni coraz krótsze i bardziej błogie
Z siwiutkim włosem na chłodnym wietrze,
Co o poranku pachnie wilgocią,
Na skórze topi się kostką lodu,
Płynie w przestrzenie dziką wolnością
Jakby żurawie spięte do lotu…
Niebawem gęsi lament się spłoszy,
Kluczem rozstania niebo otworzy…
Tak się splatają kolejno losy,
Gdy latem jesień, się budząc, mnoży.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz