środa, 6 lipca 2022

KOCHANKOWIE

Poczułam wiatr na własnej skórze…

Przeniknął sploty mej tkaniny.

Ciało me, zda się, dzikie róże

Płatkami woni otuliły.


Podmuch dotykiem mnie szkicuje,

Linią zakreśla me kontury.

Każdy milimetr wiatr ów czuje

Jakby kochanka, co to który


Pierścieniem ramion mnie przygarnia,

Rześkością niczym kroplą wody

Przez dreszcze chłodzi i dokarmia,

Dając poczucie mi swobody,


Więc niczym nago przed nim stoję,

Czując we włosach jego palce…

Na skroniach gasną niepokoje…

Stoję jedynie w wiatru halce,


Która opływa piersi gładko,

Jak atłas z łona mego spływa,

Skapuje z bioder stróżką rzadką

I na mych udach nurt urywa.


Odchylam nagle głowę grzeszną

Pod pocałunków odprężeniem…

Ja – wiatr tworzymy teraz jedno,

Stając się sennym już marzeniem.


Wyginam ciało w więzach ramion,

Co mnie powojem oplatają.

Jestem kochanką, a nie damą…

Zmysły miłości wręcz żądają.


Rozkładam ręce swe szeroko...

Na tafli wiatru się unoszę

Niesiona w przestrzeń, hen!… wysoko…

O jeszcze więcej pieszczot proszę


Nienasycona i zachłanna,

Spragniona wiatru namiętności.

Wokół podmuchów pełna wanna,

W której doznaję przyjemności.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz