sobota, 2 lipca 2022

MONODRAM

Ja tu nie pasuję i wiem to od dawna,

Ale nie potrafię wymknąć się po cichu.

Oczywiście nie jest to wymówka żadna

I nie jestem wcale, Drodzy, po kielichu.


Nie chcę być ni śrubką, nie chcę być nakrętką

W społecznej machinie cywilizacyjnej.

Nie chcę żyć banalnie, jak również za prędko,

Choć może stwierdzicie, że to jest dziecinne.


Wodzenie na smyczy politycznych bredni

Mi nie odpowiada, nawet!, denerwuje.

Do czego tym z góry jesteśmy potrzebni?!

Każdy z nich naszymi rękoma pracuje.


Mówią o wolności, a wciąż nas tresują.

Człowiek w wiecznym strachu mota się jak w klatce.

Wolne to są ptaki, które podróżują

W przestrzeniach bezkresnych podszywane wiatrem.


Ludziom zaś się trzeba karmić zakłamaniem,

Że mogą żyć zgodnie dziś z własnym sumieniem.

Tymczasem lud tańczy pod dyrygowaniem

Tych, którzy kierują się własnym pragnieniem,


Którzy krzewią wiarę jak towarzysz Stalin,

Twierdząc, że jednostki śmierć bywa tragedią,

A przy zgonie wielu bywają zuchwali,

Głosząc, iż w zasadzie to już wszystko jedno.


Stąd pewnie wyrasta plan depopulacji,

O którym się mówi pod pudrem empatii,

Reklamując słuszność małodusznych racji

Głosem wręcz złowrogich, nieczułych wibracji.


Z tego przywileju śmierć długim pazurem

Wydłubuje dzieci z łona swoich matek,

Siedząc w nóg objęciu pod białym kapturem,

Szepcząc, że się trzeba dzisiaj zająć światem,


Dlatego ze smyczy spuścili lekarzy,

Którzy w kwarantannie płody zabijali.

Z szanownych doktorów nikt się nie odważył

Wyjść do tych, co którzy ich potrzebowali


Z wyjątkiem oddziału, na którym królował

Wirus zbierający trupów piękne żniwo.

Któż to człowieczeństwo dziś żywcem pochował?!

Czemu dzisiaj w lustrze wygląda człek krzywo?...


W mediach, mam wrażenie, Goebbels wiecznie żywy,

Kiedy się wpływowym ludziom przysłuchuję,

Bowiem prawdą staje się obraz fałszywy -

A tego wbrew fonii już nie toleruję.


Autorytet dzisiaj rodzicielski niszczą,

Boga obrzucili zgniłym pomidorem,

A naszym pociechom dorastać dziś przyszło

W prostactwie i chamstwie, które dziś są wzorem.


Państwo zaś stworzyło robotykę ludzi -

Programują młodych na stado baranów.

Zawali się ludzkość, gdy się nie obudzi,

Jeśli mózg ich będzie wytyczną z ekranów.


Sztuką się nazywa dziś ekshibicjonizm.

Szaleństwem odurza się trzeźwość istnienia.

Celem dnia każdego staje się hedonizm.

Mądry zaś już nie ma nic do powiedzenia.


Ja tu nie pasuję i wiem to od dawna,

Więc coraz się bardziej zaszywam w samotność,

Choć człowiek stworzony jak istota stadna,

Ale dziś to męka, jak również okropność.


Jedynym wytchnieniem są tylko jednostki,

Z którymi znajduję wspólne udręczenie

I z którymi dźwigam ciężar wspólnej troski,

Że się karą staje doczesne istnienie…


I gdyby nie oni, nie wiem, co by było...

Pewnie bym się żalem własnym udusiła.

Modlę się, by wreszcie dobro zwyciężyło

I by miłość w ludziach szczerze się ziściła.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz