W sukni czarnej ziemi wręcz skradasz się, jesieni,
Obszytej falbanami kolorowych liści.
Na hebanowych włosach blady cień się mieni.
Warkocz wpięty masz w astrów i piątaka kiści.
Stoisz wygiętym ciałem na kształt pni brzozowych
I ramiona wyciągasz prężnie gałęziami.
Idziesz krokiem flamenco w pantoflach brązowych,
Stukając obcasami niczym kasztanami,
Które, lecąc na ziemię, z łupiny zerkają
Lub z niej toczą się sznurem jakby stepowaniem.
Na palcach kastaniety rytmicznie stukają
Ciężkich, rzęsistych kropel z nieba opadaniem.
Wiatr o struny zahacza powoli, miarowo,
Po czym nabiera tępa, rozpędza się, leci.
Ty zaś tańczysz szalona z uniesioną głową
I biodrami, i ciałem namiętnie się kręcisz.
Twoje oczy jak chmury wezbranej goryczy,
Co zranioną miłością pęcznieją złowrogo.
Twoje usta rzeźbione smakami słodyczy
I wymowne na wargach, chociaż nieme słowo.
Jak się wdzięcznie poruszasz, zastygasz… wirujesz.
Twe ramiona falują, kibić się ugina.
Wtem się z dumą wyprężasz i sztywno prostujesz!
Później… talia się twoja obracać zaczyna,
A nad stopą falbany szeleszczą listowia,
Odsłaniają twe łydki w mgieł szarych pończochach.
Plączesz cała się bluszczem tanecznym tułowia.
Twarz masz pięknie skupioną na grymasie focha.
Nagle żwawo przyśpieszasz jak galopem koni.
Kastaniety w obłędzie ulewą drżą w dłoniach.
Wiatr w gitary rozpędzie za twym krokiem goni.
Masz skupienie samotne na czole i skroniach.
Wijesz, wijesz się cała spragniona pieszczoty.
Mową ciała cierpienie swej duszy obnażasz.
Jak nie można być z tobą odczuwać ochoty,
Skoro tak ogień uczuć zmysłowo wyrażasz?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz