Wilgotnym torsem przylegasz do ciała,
Aż skóra spija krople twojej rosy,
Więc mokra będę za niedługo cała…
Czuję jak oddech wplata się w me włosy.
Czuję soczystość, co z twych warg skapuje
I strużką wsiąka w kosmyki nad czołem.
Twoim oddechem moja skroń pulsuje…
Ciepłem ust krążysz nad mą twarzą kołem.
Opuszki dłoni dotykiem spływają
Konturem głowy, ramion oraz piersi,
Na udach plamą wody zastygają…
Wokół mnie pościel mych zmysłów szeleści…
Przylgnąłeś ciałem nagi i bezwstydny,
Wsiąkając w moje drżące z chłodu ciało.
W piersi się tulisz jakbyś był dziecinny,
Jakby miłości wciąż ci brakowało;
Później opływasz palcami ramiona
I linię bioder, i pleców wygięcie
Jakby chłonęła mnie mórz woda słona,
W żyłach zaś rwało pieszczot twoich szczęście.
Pocałunkami obmywasz mnie gołą
Oraz rękoma oplatasz jak bluszczem.
Czuję się niczym w koronie jemiołą,
Co wokół której drzewo liśćmi pluszcze.
Przemokłam cała, więc wracam do domu.
Jest niemożliwym z objęć twych wypłynąć.
Staram się wymknąć tobie po kryjomu ,
Choć mnie upija pieszczot twoich wino.
Zatem jak ryba z dłoni w tych się ślizgam,
Zrywając krokiem znacznie przyspieszonym
Sieć twoich palców, które to rozrywam…
Leżysz na łóżku, łkając, porzucony.
Teraz przyglądam ci się, lecz przez okno.
Do szyby kleisz się bez zawstydzenia.
Od łez kochanka twoich miasta mokną…
Patrzę ci w oczy, lecz na „do widzenia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz