Podejdź do mnie jeśli możesz
Bezszelestnie, na paluszkach.
Jutro może będzie gorzej?…
Jestem prawie już staruszka.
Wczoraj byłam energiczna,
A dziś młodość ma prysnęła.
Mimo to dojrzałość śliczna
Żagle swoje rozwinęła
I mnie ciągnie nurtem czasu
Hen!, w daleką rzeczywistość.
Gdzieś daleko od hałasu
Rozpościera się ma przyszłość
Pod dachówką z białej chmurki
Na huśtawce z włókien wiatru.
I rozsypię się na wiórki,
Czując dreszcze na swym karku
Od przestrzeni, co mnie tuli
I porywa w galaktyki.
Będę huśtać się w koszuli
Niezapiętej na guziki
Z nagą piersią, z nagim łonem
Bez, choć!, cienia zawstydzenia,
Bo wolnością cała płonę.
Z wiekiem wszystko wszak się zmienia.
Zatoczyła się historia
Do dzieciństwa starym kołem.
Winna temu jest memoria,
Więc i życie jest wesołe.
Coraz więcej mi wypada.
Coraz mniej się też przejmuję.
Jakiś psikus mi się wkrada,
Że jak chcę, tak postępuję?
To nieważne, nieistotne!
Będę bawić się swobodą.
Przyzwoitość w dupę kopnę.
Czuję się po prostu młodą.
To co z tego, że wyglądam
Jak dojrzałe, drogie wino?!
Ja nikogo nie podglądam!
Mnie godziny lekko płyną,
Bo na sobie siebie skupiam,
Delektując się radością.
Żadnych uwag zaś nie słucham
I upijam się młodością.
Mówią na mnie starsza pani,
Choć się wcale tak nie czuję,
Takie słowa więc mam za nic
I się nimi nie przejmuję.
Na huśtawce w kapeluszu,
W podomeczce tylko zmarszczek,
Dla dodania animuszu
Sączę trunki znacznie starsze,
Pojąc się zadowoleniem,
Że się młodsza przy nich robię.
Jednym trapię się zmartwieniem…
Zaległości czy nadrobię?
Zawsze byłam ułożona,
Do znudzenia za uczciwa.
Teraz jestem rozpalona
Na doznania dzikie chciwa.
Zegar skąpi mi nadziei
Na zdobycie doświadczenia
I złą wróżbą wciąż się ścieli,
A mam tyle do zrobienia.
Wybacz, że cię będę gorszyć,
Chociaż… co mnie to obchodzi?!
Ja chcę wreszcie pełnią pożyć!
Jeszcze duch mój nie odchodzi,
Jeszcze ciało zipie sprawnie,
Zmysły w obłęd nie wpadają.
Chcę, by było mi zabawnie,
A grabarze niech czekają!
Ja dopiero się rozkręcam.
Nic nie stanie mi na drodze.
Teraz czuję bicie serca,
Które całe w wigor włożę!
Niech się śmieją, krytykują,
Wytykają mnie palcami.
Oni, widać, nie pojmują,
Że się staną tacy sami,
Że pogniotą się, zmiętolą,
Będą wisieć jak na włosie.
Na mój temat co pitolą,
Przyznam szczerze!, mam to w nosie.
Kieliszeczek i cygaro,
Ruchy bioder w rytmie samby.
Jestem idealną parą!
Z racji wieku nie mam traumy.
Zanim zgasnę, zaszaleję
Raz, a dobrze i z przytupem!
Z rówieśników w głos się śmieję,
Że choć żywi, pachną trupem.
Umrę pewnie na parkiecie
Przy kankana wykonaniu -
Tyle mego na tym świecie.
Dziś nie myślę o rozstaniu!
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz