czwartek, 13 października 2022

NA WOJNIE

Świat się obraca w nocnych pieleszach,

Choć piątą rano zegar wskazuje.

Na klamrach latarń światło rozwiesza

Ciemność, co jeszcze sennie się snuje.


A ja przy oknie z kawą w objęciach,

Której aromat twarz mą otula.

Mam, dzięki Bogu, niemało szczęścia,

Bo jestem w domu, kiedy chłód hula,


Jak pijaczyna wszem się zatacza,

Świszczącym wiatrem coś tam bełkocze,

Pięścią drzew nagich wciąż się odgraża,

Po chwili milknie… płacząc, chichocze.


A ja przy oknie z myślą przy myśli

Wokół kłopotów krzątam się, motam,

Drżąc: która gorycz dzisiaj się ziści?,

Aż mi odeszła wszelka ochota,


By dzień ten jakoś móc spożytkować

Ku zachowaniu przyzwoitości,

Aby wieczorem nic nie żałować,

By choć się otrzeć o cień radości,


Lecz trudno znaleźć jest równowagę,

Kiedy się wokół złe rzeczy dzieją…

Po jednej kawie znów robię kawę,

A mroczne myśli nie matowieją.


Błagalne oczy wznoszę do nieba.

Może Ktoś krzyk mój wreszcie usłyszy?!

Gnębi mnie, dręczy wielka potrzeba,

By zwrócić głowie błogi stan ciszy.


Ludzie mnie szarpią, bo oczekują,

Że się pochylę nad ich kłopotem.

Moje bolączki zaś ignorują

Oraz bezczelnie pchają na potem,


A krzyż mój zżera wątłe ramiona,

Drzazgami plecy w bruzdy podzielił.

Próżno mi szukać w tłumie Szymona,

Który by wsparcia i mnie udzielił.


Kolejna kawa dawno wypita.

Słońce wciąż jeszcze drzemie spokojnie...

Ciało się duszy o cel dnia pyta,

A dusza szlocha, będąc na wojnie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz