wtorek, 28 marca 2023

SPADAJĄCA GWIAZDA

Czas... myślę, że istnieje dłużej niż od zawsze.

Źródła, z którego płynie, nikt palcem nie wskaże.

Śmierć zaś podział "przed" oraz "po" skutecznie zatrze,

Wynosząc nieskończoność czasu na ołtarze.


Chlupocze oraz pluszcze, rwąc nurtem do przodu,

Rozpryskując przejrzystość swą o ściany brzegów,

Spiesząc się nieustannie, całkiem bez powodu,

Znikając bezpowrotnie niczym plama śniegu.


Szumi, kiedy opływa garbate kamienie,

Wygładzając ich kanty, chropowatość, szorstkość.

Słychać jak poleruje wytrwale istnienie,

Wód tarczą diamentową pobrzmiewając słodko.


Zastygam więc na ławce, wsłuchując się w dźwięki...

Tik... Tak... - echo szeptem powtarza je w dali.

Pochylam skroń i składam memu życiu dzięki

A wiatr mnie za prostotę ów wdzięczności chwali.


Jestem jakoby kamień pod tonią strumienia,

Wrzucony weń narodzin moich wydarzeniem.

Czas mnie nadal wygładza i charakter zmienia,

Pokory uczy powolnym się mym starzeniem.


Kiedyś... mnie w dno wetrze, glonami obklejając;

Wodorostem zasłoni jakbym nie istniała

I popłynie, swą mokrą stopą mnie deptając...

Nie będę już nic czuła... Nie będę widziała...


Lecz czas tego z pewnością nawet nie uchwyci,

Pędząc nadal przed siebie na oślep z radością.

Niejeden się na pewno przemijania brzydzi -

Ja traktuję je szczerze z matczyną miłością.


To, co młode i stare, równo mnie zachwyca,

Fascynuje przemianą wręcz niedoścignioną

Jak nieba podkradana nocą tajemnica

Przez gwiazdę, która spada, będąc odklejoną.


Odchodzę... i co z tego?! - wcale nie żałuję.

Jestem wszak jak ów gwiazda, która z nieba leci.

Nim na wieki i wieków w ziemi wyląduję,

Moja droga się za mną wspomnieniami świeci


I zachwyca srebrzystą smugą swego blasku,

Dając innym nadzieję, że można żyć dobrze

Bez korony na głowie i gromkich oklasków,

Kiedy duch siłą prężną weseli się szczodrze.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz