Oto ja!, w pełnej okazałości -
Bez makijażu i bez sztuczności
Jak mnie powiła matka natura:
Choć!, włos pokrywa farby struktura,
Pod którą szronem wiek wiosny zdradza,
A która blondem ciut zaś odmładza
Twarz rysów krągłych oraz dojrzałych,
Co czasu palce ją kształtowały.
Nie sposób na niej ukryć zmęczenie.
Żyję zachłannie, szybko, szalenie.
Nie mam więc czasu na sen i relaks.
Za mankiet szarpią mnie bliscy nieraz,
Bym odpoczęła i bym zwolniła,
Ale mnie ciągnie do życia siła
Nieposkromiona i wręcz nieziemska,
Więc odpoczynek to dla mnie męka
I odpowiadam, że kiedy umrę,
I własnym ciałem wyściełam trumnę,
To się wyleżę, poleniuchuję
I tej okazji już nie zmarnuję
Na bycie w biegu, na aktywności,
Aż ziemia wchłonie me białe kości,
Lecz póki mogę, póki potrafię
Szansy na pewno tej nie przegapię,
By pełną parą żyć pod żaglami,
Karmiąc się, pojąc wciąż marzeniami,
Które się staram zrealizować.
By ich nie stracić, nie chcę próżnować.
Pragnę być żoną, matką i córką.
Z wrogów oczyszczam własne podwórko.
Przyjaciół chętnie w progi zapraszam.
Co na języku mam, to wygłaszam.
Nie tłamszę uczuć, nie tłumię myśli.
Nie celebruję, co mi się przyśni.
Komu ma szczerość się nie podoba,
Niechaj odejdzie – żadna to szkoda.
Ja nie księżniczką jestem na grochu -
Jak plecy bolą, to śpię na boku,
A w sytuacjach wręcz kryzysowych,
Nie wbijam sobie żalu do głowy,
Wszystkim trudnościom zaś stawiam czoła,
Dlatego jestem często wesoła.
Mam spracowane ręce po łokcie.
Me życie nie jest lekkie ni słodkie,
Lecz nie narzekam – tego nie lubię
I porażkami również się chlubię,
Co nie zabiło mnie, to wzmocniło.
Wszystko – uważam – potrzebne było,
Bo dzięki temu jestem mądrzejsza
I wartościowa, choć nie najlepsza,
Ale świadoma, że wszyscy wokół
Też mają dobra i zła po trochu.
Nie dbam o pieniądz z chorą przesadą.
Pieniądze przecież szczęścia nie dadzą.
Fakt! - regulują codzienne sprawy,
Niekiedy wciągną też w wir zabawy,
Lecz stabilności nie gwarantują,
Człowieka często zaś deprawują.
Dziś są, a jutro może ich nie być.
Z groszem w kieszeni też umiem przeżyć.
Kocham natomiast dziką naturę.
Miewam nierzadko chwile ponure,
Więc w jej ramionach szukam schronienia,
Uruchamiając cieple wspomnienia.
Nie znoszę za to manipulacji,
Ludzi, co którzy nie mając racji,
Łokciami przez tłum się przepychają.
Mego poparcia nie otrzymają!
Wielu nie lubi mnie właśnie za to,
Że mam świadomość: „Nie jestem szmatą!” -
Że nie pozwalam się nadużywać
I niczym przedmiot wykorzystywać.
Jestem jak burza w ogniu emocji:
Skrajność rozpaczy oraz radości,
Niczym tornado myśli i planów,
Przeróżnych, sprzecznych ze sobą stanów.
Jestem też bryzą, lawą miłości,
Lodowcem gniewu oraz zazdrości,
Gdyż tego nie znam, tego nie czuję.
Czyimś sukcesem się inspiruję.
Dbam o sumienie, by miało spokój.
Idę przez życie u jego boku,
Dlatego wolna jestem szczęśliwie.
Jak na spowiedzi, nieuszczypliwie!,
Mówię Wam o tym z wielką ochotą
W tym to momencie i właśnie po to,
Byście wiedzieli, kogo czytacie.
Z czasem mnie sami lepiej poznacie.
Trudno o sobie w kilku wszak słowach
Ocenić jaka we mnie osoba
Jest i dojrzewa z kolejną wiosną.
To nic trudnego, choć nie jest prosto,
Bo człowiek bywa skomplikowany,
Nie w dwóch kolorach zaś malowany.
Nie da się zatem w nim rozgraniczyć
Tego, co nędzne, od, co się liczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz