Pamiętam zapach przemoczonej ziemi
Przeszytej mrozem pod haleczką śniegu,
Co na wrzecionie słonecznych promieni
Pruł się gdzieniegdzie nicią wody w ściegu.
Wokoło było jeszcze szaro-buro,
Lecz mimo wszystko w weselszych pastelach,
Bo pozłacane cieniutką strukturą...
Jakby się nadal leniło w pościelach,
Co satynową tkaniną przestrzeni
Kryło pól sennych obszerne połacie,
Na których zboże ozime w zieleni
Lśniło w zimowej, topniejącej szacie.
Sosny się skrzyły igłami jak srebrem
Rozkołysane wiatrem w piruetach,
Zrzucając krople szadzi z koron zbędne
Jak wosk płomieniem kurcząca się świeca.
Bezlistne brzozy i dęby, i buki
Świstały niczym bat nad stadem koni.
Echo drażniły wrony, kawki, kruki
Spuszczone stadem za ciszą w pogoni.
W obejściach było słychać gwarnie kury,
Co na kilometr wiosnę wyczuwały.
Rudzik przeganiał zaś nastrój ponury,
Którym (i drozdem) lasy wszem śpiewały,
Co od Zarowia szum czupryn rozsiewał
I z psów szczekaniem gromkim zaś od Nowin
W orkiestrę dźwięków niespójną się zlewał,
Lecz niepodobną w nutach chaosowi,
Więc przez Przymiarki płynęła muzyka
Wsi przebudzonej do życia przedwiośniem,
Która przez Wąsosz – Konecki umyka
Pociągiem parą zwiastującym pośpiech.
W tle słychać było kłócące się gęsi,
Łypiące okiem w posępne obłoczki.
Przebiśniegami tworzyły się kępy,
Pod sztachetami tworząc białe płotki…
I brzęk pamiętam łańcucha na korbie,
I blaszanego wiadra doń wpiętego,
Kiedy do studni spuszczany swobodnie,
Uderzał w kamień leja głębokiego;
I chłód pamiętam wsiąkający w skórę
Dreszczy strumieniem aż do szpiku kości,
Siwego dymu nad kominem chmurę,
W kuchni kaflowej co się ogniem mości,
Ciepłem w glinianym garnku podgrzewając
Barszcz, który pachniał kwaskowo od progu.
Ach… wspomnieniami w to miejsce wracając,
Za czas u dziadków wdzięczna jestem Bogu…
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz