Ptaki zwiastują, lecz dzień zapłakany.
Szumi wszem woda lejąca się z kranu.
Pod łez prysznicem mokną tulipany,
Żonkile niczym odcienie żupanów.
Gałęzie dudnią kroplami w potrzasku,
Gdyż rozbijają się te na miliony
Drobinek, które dodają że blasku
Światu, co zda się srebrzyście skropiony.
Sznury strumieni gęsto spadające,
Łączące niebo z ziemią zalewaną,
W wschodzącym słońcu tworzą bujne pnącze
Strużek, co przestrzeń tworzą niemal szklaną
Jakoby lustra rozwieszonych wstążek
I do krawędzi chmur pouczepianych,
Co w dość obfity rozciągnięte rządek
Stoją w kałużach chodników skąpanych.
I w tej scenerii deszczowej piosenki,
Chce mi się tańczyć w szaleństwa przypływie,
Chłonąć kropelek wyraziste dźwięki,
W podskokach idąc ulicą szczęśliwie!
Chce mi się śpiewać, chce mi się wirować,
Chociażbym miała przemoknąć doszczętnie!
Pragnę tę chwilę wdzięcznie celebrować,
Czuję się bowiem lepiej niźli świetnie!
Niech spływa na mnie topniejące niebo,
Niech wodospadu ścianą mnie biczuje.
Stanę z rękoma jak spragnione drzewo,
Które się upić wiosną potrzebuje!
O, jakże pięknie i jakże mistycznie
Wchłania mnie całą wodniste powietrze...
Jakże jest rześko i bajkowo ślicznie,
Więc idąc, żądam, by padało jeszcze
I jeszcze dłużej, i jeszcze obficiej,
By mroczne myśli, uczucia spłukało,
By w owym deszczu kiełkowało życie
Jakiego cięgle niewiele i mało!
Czyńże mnie, deszczu, niemal przezroczystą!
Niechaj się wtopię świeżą duszą w przestrzeń.
Jakże mi dobrze z ów naturą dżdżystą,
Która przemawia do mnie kropel wierszem...
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz