piątek, 17 marca 2023

NA OBRAZ DRZEWA

Jestem jak zamarłe i bezlistne drzewa…

Myśli me koroną konarów, gałęzi,

Których to obfitość zaduma rozkrzewia.

Ich potęga splotów zachwyca, nie mierzi


Nawet jeśli czasem są nieprzyzwoite

Pod mrocznym woalem nieba posępnego,

Tajemnicą treści milcząco spowite...

Sterczą niczym dłonie człeka żebrzącego


Jakby chciały wyrwać się z głowy więzione,

By poczuć, co znaczy swoboda wyrazu.

A, że są mym ciałem jak pniem zniewolone,

Pną się niestrudzone na wzór drzew obrazu


I czubkami palców szczypią płaszcz błękitu

Prosząc o jałmużnę ratunku, wolności.

Nie chcą być jedynie zapiskiem zeszytów.

Świszczą odtrącone tonami żałości…


Bywają niekiedy momenty weselsze.

Wówczas i me myśli pączkują nadzieją

Jakby przeczuwały, że nadchodzi lepsze,

Więc liśćmi jak wiosną we mnie zielenieją.


I szumią, szeleszczą rozhuśtanym wiatrem,

Śpiewają ptaszyną w nich zadomowioną

Zachłanne na życie, zachwycone światem

I ów porą szczęścia wiecznie upragnioną.


Gwar zaś ich debaty się we mnie nasila

Rojem pszczół jak w kwiatach kwitnącego sadu,

Liśćmi niczym w locie skrzydłami motyla

Brzmią jakby kaskadą... kroplą wodospadu...


Będę kiedyś drzewem w lesie powalonym

Z korzeniami, które wyplunęła ziemia,

Z pniem powoli próchnem oraz mchem trawionym,

Z koroną, co nie ma nic do powiedzenia.


Pochłoną mnie paprocie i polne skrzypy

Drzewa, co strzeliście wokół będą tańczyć…

Będę jakbym była, lecz tylko na niby.

Jestem!, lecz to światu na wieczność nie starczy.

grafika pochodzi ze strony: taoeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz