wtorek, 29 listopada 2022

WCALE

Pootwieram okna, by przewietrzyć życie.

Na oścież rozchylę i stanę w przeciągu!

Zrobię to o wczesnym, jeszcze śpiącym świecie

W szczycie potężnego i zimnego prądu.


Kiedy mnie pochłonie fala orzeźwienia

I skóra się dreszczem pokryje w fiolecie,

Poczuję najczystsze doznania natchnienia,

Z ramion zrzucę wszystko, co mą duszę gniecie.


Będę oczekiwać, jak to zwykle bywa,

Że się rozpoczyna dzień nieskazitelny,

Że tym razem będę jak dziecko szczęśliwa,

Że mi nie przeszkodzi los nader bezczelny.


A zanim zasiądę poważnie do pracy,

Kawą poczęstuję zmysły rozmarzone.

Porozkładam świece płonące na tacy,

By powietrze było ciepłem doprawione.


Usiądę wygodnie, lecz na parapecie,

Chłonąc wilgoć z dworu ciemnością nakrytą.

Spojrzę na latarnie, które to w duecie

Więcej niźli oko wokół siebie widzą.


Wsłucham się w wiatr, który o krawędź uderza,

Przypływem podmuchów ziemię podmywając,

Który to gałęzie skubie niczym pierza,

Liście w wir szalony z wszech stron podrywając.


Deszcz się na mym łonie i piersiach rozłoży

Jakoby pociecha spragniona miłości.

A gdy się świt słońcem w jasności rozmnoży,

Wsunę się z innymi w nurty codzienności,


Lecz tymczasem jeszcze posiedzę samotnie

W na oścież otwartej okiennej framudze.

Siedząc, nic nie robiąc, gdy me ciało moknie,

Najzwyczajniej w świecie wcale się nie nudzę.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz