sobota, 5 listopada 2022

ODCIENIE SZAROŚCI

Moja radość jak motyl ze słoika

Wymknęła się sprytnie gdzieś spod pokrywki,

Bez niej codzienność z dnia na dzień utyka,

Patrząc złowrogo zza za długiej grzywki


I rozcierając w palcach pustą przestrzeń

Jak szeleszczącym banknotem o banknot

Obwisłą wargą mówi do mnie wierszem…

W ochrypłym głosie brzmi to niczym warkot.


Człapie więc za mną albo mnie wyprzedza

Koślawym krokiem ciągle się potyka.

Żałobnie szumią nagie nad nią drzewa,

Gdy drepcze wolno w asyście patyka.


Chciałabym od niej wreszcie się uwolnić,

Poczuć na ustach uśmiechu łagodność,

Lecz ta się trzyma spódnicy lub spodni,

Bo ją przynagla do tego roztropność.


Próżno rozglądam się za mą radością…

Jak ćma do ognia zbytnio się zbliżyła

I uraczyła mnie dziś samotnością.

Czy się na zawsze w płomienie wtopiła,


Plącząc się w cieniach przeróżnych szarości

Zachmurzonego smuteczkami nieba,

Pod którym ostry jest smak przyjemności

Nawet w wymiarze okruszynek chleba?

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz