Mówisz, że na co dzień nie jestem sobą.
A co to znaczy, do jasnej cholery?!
Żyć zasadami, a może swobodą?
Ty zawsze bywasz wręcz bezwstydnie szczery?!
Kim byłby człowiek bez ograniczenia?
Z pełną wolnością zwierzę by prześcignął
W dziedzinie potrzeb swych zaspokojenia -
Z tego upadku by się nie podźwignął.
Moralność stawia instynktom granice
I zazdrość, zawiść, mściwość kontroluje -
To, co wpajają od wieków rodzice,
W nas człowieczeństwo wyrabia, kształtuje.
Etyka światłem jest w mroku popędów
I przeobraża stado w społeczeństwo.
Do nowatorstwa nie mam sentymentów -
Jest jak trucizna, urok i przekleństwo.
A tolerancja oznacza szacunek!,
Nie przyzwolenie, jak to większość głosi.
Gówno ta większość ma za poczęstunek.
Żuje je, łyka, o dokładkę prosi…
Aż żal nań patrzeć – na usta w odchodach.
Odór padliny skaża wszem powietrze.
Człowiek przywyknął oddychać w tych smrodach,
Chociaż żyć w szambie najzwyczajniej nie chce.
To ty inności mojej nie przyjmujesz,
Żądaniem zmiany ciągle mnie oskarżasz
I rzucasz słowa, których nie pojmujesz.
Samego siebie w ten sposób obrażasz.
Nie mów o fobii, kiedy nie pojmujesz,
Że nerwicowe znaczy zaburzenia,
W których lęk przed czymś człowieka katuje
I wciąga w męki, okrutne cierpienia.
Mnie orientacja homo nie przeraża.
Więc homofobia brzmi wręcz absurdalnie.
Parada orgii natomiast odraża,
Bo człowieczeństwo depcze nieustannie,
I bez znaczenie czy homo, hetero!
Brzydzę się bowiem takimi aktami.
Chciałeś bym była tu i teraz szczerą,
Więc się wyrażam szczerymi słowami.
Nie znoszę również ludzi zakłamanych,
Co chorągiewką trzepoczą na wietrze,
Interesownych oraz farbowanych -
Z takimi w parze iść po prostu nie chcę.
Mnie nie przeszkadza kolor czyjejś skóry
Ni orientacja albo też wyznanie.
Szanuję bowiem każdego, to który
Ma do człowieka jednakie uznanie,
Co i do siebie czuje, i wymaga,
Aby nie stracić honoru, godności -
A takich mało… i to jest szkarada
Wypaczonego pojęcia miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz