Wszystko do snu się kładzie tą jesienną porą.
Drzewa wiatrem listowie z czupryn wyczesują.
Trawy w żółte kolory piżamek się stroją
I z gałęzi się w szelest jak w puch zakopują.
Woda wzbiera w strumieniu od deszczowych trunków,
Podmywając korzenie wierzby rosochatej.
W nurcie szumu i w galop porywanych plusków
Słychać jest kołysankę o nucie pstrokatej.
Wilgoć mokre powietrze zakwasza, butwiejąc,
I szarością pasteli nagość swą okrywa.
Stopy w błocie jej grzęzną, a rosą bielejąc,
Tańczą, kiedy im niebo kroplami przygrywa.
Niby widno, a półmrok rozrzedzony płynie
I rozlewa się kleksem niewyraźnych cieni...
A wśród dymu z kominów oddech parą ginie
I się kłębi, i skrapla w dość chłodnej przestrzeni.
Rozmarzenie czuć wokół, lekkie odprężenie.
Nieboskłony powoli ciemnością zachodzą.
Następuje z zachodu powiek opuszczenie.
Trzaski koron lamentem dżdżu smutno zawodzą
I mięciutko, jakoby niemal w znieczuleniu,
Świat zapada w sen błogi ufnie, bez oporu.
Zima nagle się zjawia niczym w okamgnieniu.
Jesień w przeszłość odchodzi całkiem bez humoru,
Więc… dobranoc bezpłodna ziemio pod stopami,
Co w obrotach na boki tylko się przekręcasz,
Na poduszce się bieląc siwymi włosami.
Dobrej nocy ci życzę, kiedy mrozem stękasz,
Kiedy mruczysz jak kocur przy ciepłym kominie,
Kiedy trzeszczysz drzazgami trawionymi ogniem.
Dobrej nocy ci życzę nim zima nie minie…
Do widzenia uśpiona, bo wiosna za rogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz