Zdumiewające jest to zagadnienie,
W którym się umysł okazuje szczery.
Idzie u boku i płoszy milczenie,
Gubiąc po drodze swe dobre maniery,
Więc zatrzymuję się w losowym miejscu
I wzrokiem badam całą okolicę,
Czując przedziwne muśnięcia na sercu -
Te, które miewam, gdy się czymś zachwycę…
A tuż przede mną lato wypłowiałe,
Wolniutkim krokiem ze sceny odchodzi;
Jesienne pióra w kolorach nabrzmiałe
Koroną liści oko moje wodzi
I jak na rewii obcasem kasztanów
Stuka w rytm wiatru, co szumi, szeleści.
Drzewa we złocie, purpurze żupanów
Szeptem roznoszą nowinki i wieści…
Jak to się dzieje, że człek bez zegara
Gubi się strasznie i jak we mgle błądzi,
Natura jednak wie, co kiedy, zaraz
I czasem danym mistrzowsko się rządzi?!
Jak to się dzieje, że w linii porządku
Jedno zjawisko drugim jest wyparte,
Poukładane w nienagannym rządku,
Chociaż z wskazówek i z tarczy odarte?!
Gdzieś tam… nad Ziemią Ktoś nad wszystkim czuwa
Wbrew tym, co sądzą (na przekór?!) inaczej.
Zatem, choć czas się spod stóp mych usuwa,
Jestem spokojna i nad tym nie płaczę,
Bo mam gdzieś w sobie mocne przekonanie,
Że choć przeminę jak jesienna szata,
Coś wiosennego w mym życiu się stanie -
Coś dzięki czemu stanę się bogata,
Gdyż namaszczona prawdziwą mądrością,
Która odgórnie światem dyryguje
Z ojcowską troską, jak również miłością -
To się nie ciałem, ale duszą czuje;
Że się odnajdę wreszcie raz na zawsze,
Z tej zagubionej bez kart z kalendarza,
Kiedy granica między mną się zatrze
Oraz naturą – konturem ołtarza.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz