piątek, 11 listopada 2022

DAREMNY TRUD

Tyle wiemy o życiu, ile mgła pozwala,

Co o świcie jesiennym wilgoć wszem rozciąga,

Bielmem oczy ciekawskie niczym kat wypala,

Od ślepego człowieka posłuszeństwa żąda


I prowadzi go drogą jakoby za rękę.

Krok przy kroku człeczyna szura podeszwami.

Mgła zaś spija z radością tę jego udrękę -

Człek jak ptak, co nie lata, choć macha skrzydłami.


Niby więcej coś umie niż wczoraj zaledwie,

Lecz w obliczu dnia dzisiaj to niczym się zdaje.

Ma wrażenie, że uczył się, ale daremnie,

Bo zbyt mało od reszty stworzenia odstaje.


Chciałby wzbić się, a Ziemi nie umie odkleić

Od stóp, które mu ciążą wprasowane w ścieżkę.

Nie ma się nawet biedak z kim żalem podzielić -

Jego wiedza jak światło, które stapia świeczkę.


Niby odkrył, śmie twierdzić, coś niebywałego,

A gdy gaśnie, rozumie, iż to kropla w morzu

Naprzeciwko wszystkiego nieodgadnionego,

I pojmuje, że stoi znowu na rozdrożu


A u boku głupota, choć ładniej ubrana,

Ale wciąż ze spojrzeniem obłąkanej głowy.

Pada człowiek w rozpaczy jak kloc na kolana,

Bo na śmierć i rozstanie wciąż nie jest gotowy.


Strasznie się zatem boi zasunąć powieki.

Co się bowiem z nim stanie po ostatnim tchnieniu,

Kiedy zaśnie jak kamień na wieczyste wieki?!

Chce się wyrwać do życia swemu nieistnieniu!


Wszystko chce poukładać, aby sens uchwycić,

Aby wreszcie móc posiąść nad czasem kontrolę.

W bezradności sam siebie się zaczyna brzydzić,

Gdyż zawodzi marzenia oraz własną wolę.


Twarz mu więdnie i siła odmawia pokory -

Z dnia na dzień człek ulega wszak utylizacji…

Nie jest jednak do zgody przez upór swój skory,

Więc na łożu konania walczy w imię racji


I wbrew wszelkim staraniom na froncie o życie

Staje się na szufelce tylko kupką prochu,

I imieniem, nazwiskiem na kamiennej płycie

W miejscu swego spoczynku... i „mądrości” grobu.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz