poniedziałek, 7 listopada 2022

CHWILA

Kaskady liści ciało opływają

Wilgocią wiatru o skórze zroszonej,

Z łoskotem kartek pod stopy spadają

W kałużę światła głową pochylonej

Latarni, która biegnie wzdłuż chodnika

Zwrócona w stronę drogi asfaltowej

I przez ciemności gęstwinę przenika

Szpilką jasności od mgły lekko płowej...

Wokół szeleszczą szepty i westchnienia

Spokoju, co jest snem jeszcze zmożony.

Idę, wtapiając się w głębię myślenia,

A za mną kroczy cień światłem zdradzony,

Które przecinam, przechodząc chodnikiem,

Z którego nagle wymykam się w mroki

I w którym znowu zjawiam się walczykiem,

Gdy z latarniami w tańcu każą kroki…

Jakaś ptaszyna się zawieruszyła…

W sieci gałęzi kwili jakby lękiem.

Czy to jesienią tak się przeraziła,

Że lamentuje utęsknionym dźwiękiem?

Wtem… z pocieszeniem kompan jej przychodzi,

Więc nuta trelów brzmi nieco weselej,

A wiatr do taktu pieśniami zawodzi

Jak akustyką w samotnym kościele.

Idę powoli, całkiem bez pośpiechu,

I celebruję tę chwilę istnienia

Wartą, ze względu na uroki, grzechu

I kilku wersów dla jej ocalenia.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz