Przede mną droga obrysowana
Szpalerem smukłych drzew, wręcz strzelistych
I korzeniami pod mchem zorana,
Pod zadaszeniem koron bezlistnych.
Sito gałęzi światło przesiewa
Na szlak, co węża zygzakiem pełznie…
Echo zaś szumnie, leniwie ziewa,
Czasem ptaszyną bezwiednie śpiewnie.
Plączą się cienie mi pod nogami
Niczym pajęczą siecią utkane
I wypełzają skądś szczelinami
Przez oko w strachu nierozpoznane.
Ścierane runo pod butem jęczy
Jakby skarżyło się na dyskomfort.
Przy pniu spróchniałym grzybów rój klęczy...
Patrząc nań, myślisz: "Rybacki port to?!"
Pod paprociami coś się porusza,
Cylindrem strąca wilgoć skroploną.
Wokół zaś wyje duchami głusza…
Widzę sylwetkę lekko zgarbioną!
Widzę, że łypie na mnie monoklem,
Co brew przyciska grymasem gniewu,
Po chwili, nagle!, wybiega skokiem
I w dal ucieka w zwinnym pośpiechu,
Uszami trzepiąc niczym skrzydłami
Jakby do lotu miał się poderwać.
Wtem rozsypuje się zającami
I rozmnażania nie umie przerwać,
Więc niczym mrowie pędzą szaraki,
Jak zaprzęg, który ciągnie karetę.
Nagle… zadrżały w sąsiedztwie krzaki,
Budząc w szelestach, trzaskach poetę.
Wśród brzóz się wznosi dumnie korona
Jakoby zjawa mglista z zaświatów.
Po trawach zżółkłych zda się ciągniona
Niczym zastępy odważnych czatów.
Patrzę ukradkiem na to zjawisko
I zauważam jeleni stada,
Które podeszły tak do mnie blisko,
Że się nie wszystkim ten zaszczyt zdarza.
Wódz łeb, wyprężył szczerząc poroże,
Źrenicą czarną twarz mą zrysował.
„Może mi z lasu wyjść, pan, pomoże?” -
I!... strzygnął uchem na moje słowa.
Po chwili skinął i ruszył wolno,
Prowadząc ścieżką mnie w stronę brzegu
Na szlak, co drzemie połacią polną
Pod kołderkami białego śniegu.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz