mojemu Synkowi
Kiedyś zatrzaśniesz na dobre walizkę,
Obcasem potrzesz próg na pożegnanie,
Zabierzesz rzeczy swoje niemal wszystkie.
Album po Tobie zdjęć mi pozostanie...
Wejdziesz na pokład dorosłego życia,
Rozwiniesz żagle, w dali sinej znikniesz.
Ja będę patrzeć za Tobą z ukrycia.
Ty w moją stronę lekko głową kiwniesz
Na „Do widzenia” już tęskniącej matce,
Co serce w piersi pragnie uspokoić,
Ściskając w dłoniach lnianą z kuchni szmatkę,
By nawet jednej łezki nie roztrwonić.
Udam, że jestem o Ciebie spokojna
Jak gdy w przedszkolu pierwszy dzień zostałeś,
Bo do lamentów zawsze byłam skłonna
O Ciebie w trosce, gdy mnie nie widziałeś,
Więc kiedy w końcu dom cisza zaleje,
Popłaczę sobie szczerze na kanapie…
Nie będę łgała, że się lekko śmieję,
Gdy dusza moja smutkiem siąpi, kapie.
Po jakimś czasie zapewne przywyknę
Do Twojej, Synku, tu nieobecności.
Niekiedy w żalu mimowolnie syknę,
Znowu udając, że mnie bolą kości,
A tak naprawdę w oknie będę stała
Niczym latarnia, co drogę wskazuje,
Będę za Tobą, Skarbie, wyglądała,
Myśląc: czy Tobie nic tam nie brakuje?…
Wiedz zatem, Synku, że gdy sztorm nastanie,
Gdy Cię Posejdon gniewem okaleczy,
Ja będę stała w mórz wzburzonej pianie,
Modlitwą stojąc jak strażnik na pieczy.
Wystarczy tylko, byś z toni zamętu
Dryfował w stronę matczynego wzroku,
Która to światłem dla Twego okrętu
Oraz nadzieją, iż Cię mam na oku.
Czuwam i jestem zawsze w gotowości -
Niech ta świadomość ciągle Ci przyświeca,
Byś w chwilach walki z wirem codzienności
Wiedział, że matka w progu na Cię czeka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz